Wielkie show Włodka Pawlika zakończone owacjami na stojąco
Morze dźwięków z akompaniamentem dobrego humoru i przyjacielska, wręcz luźna atmosfera - oto podsumowanie wczorajszego (04.08) koncertu odbywającego się w ramach XXVII Międzynarodowego Kursu Muzycznego. Włodek Pawlik, wybitny polski pianista jazzowy, kompozytor i pedagog, zagrał ponadgodzinny koncert. W trakcie występu zaprosił na scenę dwóch młodych pianistów - uczestników kursu, z którymi pracował przez niespełna dwa dni.
Od pierwszych minut koncertu dało się wyczuć, że będzie to wieczór niezwykły. Publiczność gorącymi oklaskami zaprosiła na scenę Włodka Pawlika.
- Dziękuję! Dla samych tych braw warto było przyjechać do Opola - powiedział w żartobliwym tonie artysta, a rozbawieni słuchacze ponownie zaczęli klaskać.
Żarty płynęły ze sceny równie płynnie jak dźwięki.
- To była taka właśnie impresja.... w Opolu, o polu..., wewnątrz filharmonii, jedyna w swoim rodzaju, drugi raz tego na pewno nie powtórzę w ten sam sposób. Tego się już chyba nie powtórzy - mówił Pawlik po zagraniu prawie dwudziestominutowej improwizacji fortepianowej. Nie przestawał się przy tym śmiać, w czym dzielnie wtórowała mu rozbawiona publiczność.
Taki wstęp najlepiej oddaje charakter całego koncertu. Kiedy na widowni zadzwonił telefon, przerywając tym samym jedną z zapowiedzi, Pawlik szybko podszedł do fortepianu i zaczął tworzyć krotką improwizację na temat melodii wydobywającej się z telefonu. Na reakcję publiczności nie trzeba było długo czekać. Salwy śmiechu mieszały się z oklaskami.
- Słuchajcie, to jest właśnie inspiracja! To jest właśnie jazz, to jest improwizacja, to jest właśnie to, o co w sumie chodzi - podsumował Pawlik wywołując kolejną żywą reakcję słuchaczy.
Ogromne poruszenie wywołał także wspólny występ Włodka Pawlika w duecie z dwoma młodymi pianistami - Grzegorzem Prokopczukiem i Szymonem Drabińskim.
- Poprosiłem dwóch młodych kolegów-pianistów, aby spróbować, w takim bardzo miłym gronie, wyjść poza ramy tego, co jest zapisane w nutach - wyjaśnił artysta.
Z pierwszym z nich zagrał Etiudę es-moll op. 10 nr 6 Fryderyka Chopina, z drugim wykonał miniaturę fortepianową Witolda Lutosławskiego zatytułowaną "W polu lipeńka". Oba utwory zostały wykonane na dwa fortepiany i zawierały improwizowane wstawki, muzyczne dopowiedzenia.
W koncercie pełnym dobrego humoru nie zabrakło także dawniejszych kompozycji Włodka Pawlika "Krajobraz z tęczą" czy "Qui vadis" oraz standardów jazzowych - "Summertime" (George Gershwin) i "I love you" (Cole Porter).
- Dziękuję! Dla samych tych braw warto było przyjechać do Opola - powiedział w żartobliwym tonie artysta, a rozbawieni słuchacze ponownie zaczęli klaskać.
Żarty płynęły ze sceny równie płynnie jak dźwięki.
- To była taka właśnie impresja.... w Opolu, o polu..., wewnątrz filharmonii, jedyna w swoim rodzaju, drugi raz tego na pewno nie powtórzę w ten sam sposób. Tego się już chyba nie powtórzy - mówił Pawlik po zagraniu prawie dwudziestominutowej improwizacji fortepianowej. Nie przestawał się przy tym śmiać, w czym dzielnie wtórowała mu rozbawiona publiczność.
Taki wstęp najlepiej oddaje charakter całego koncertu. Kiedy na widowni zadzwonił telefon, przerywając tym samym jedną z zapowiedzi, Pawlik szybko podszedł do fortepianu i zaczął tworzyć krotką improwizację na temat melodii wydobywającej się z telefonu. Na reakcję publiczności nie trzeba było długo czekać. Salwy śmiechu mieszały się z oklaskami.
- Słuchajcie, to jest właśnie inspiracja! To jest właśnie jazz, to jest improwizacja, to jest właśnie to, o co w sumie chodzi - podsumował Pawlik wywołując kolejną żywą reakcję słuchaczy.
Ogromne poruszenie wywołał także wspólny występ Włodka Pawlika w duecie z dwoma młodymi pianistami - Grzegorzem Prokopczukiem i Szymonem Drabińskim.
- Poprosiłem dwóch młodych kolegów-pianistów, aby spróbować, w takim bardzo miłym gronie, wyjść poza ramy tego, co jest zapisane w nutach - wyjaśnił artysta.
Z pierwszym z nich zagrał Etiudę es-moll op. 10 nr 6 Fryderyka Chopina, z drugim wykonał miniaturę fortepianową Witolda Lutosławskiego zatytułowaną "W polu lipeńka". Oba utwory zostały wykonane na dwa fortepiany i zawierały improwizowane wstawki, muzyczne dopowiedzenia.
W koncercie pełnym dobrego humoru nie zabrakło także dawniejszych kompozycji Włodka Pawlika "Krajobraz z tęczą" czy "Qui vadis" oraz standardów jazzowych - "Summertime" (George Gershwin) i "I love you" (Cole Porter).