Szkoła wolnych ludzi. Wojciech Eichelberger w Opolu
O napisanej ponad 100 lat temu książce „Summer hill. Szkoła wolnych ludzi” Aleksandra Neila rozmawiano w Opolu. Gościem spotkania był ceniony psycholog i psychoterapeuta, założyciel pierwszych instytutów psychoterapii w Polsce – Wojciech Eichelberger. Rozmawiano o szkole działającej poza tradycyjnym systemem edukacji: bez ocen, podziału na grupy wiekowe i lekcje.
Gość Miejskiej Biblioteki Publicznej podkreślał, że uczniowie szkół wolnych ludzi z zainteresowaniem przyswajają wiedzę i mają nieograniczoną możliwość rozwijania kreatywności.
Jak wyglądałby świat, gdyby szkoły wolnych ludzi był powszechnie dostępne?
- Zupełnie inni ludzie kształtowaliby się w tych szkołach i z nich wychodzili, ludzie, którzy byliby bardziej niezależni, autonomiczni, samodzielnie myślący, myślący może w szerszych kategoriach, niekoniecznie jakoś tak lokalnie, ale w kategoriach globalnych, co jest bardzo pożądane w dzisiejszych czasach. Byliby też szczęśliwsi - wyjaśnia Eichelberger.
Psycholog podkreśla, że w każdym dziecku leży naturalna potrzeba wiedzy. Stawianie ocen nie jest potrzebne jako system motywacyjny.
- W dzieciach niewątpliwie jest taki potencjał - mówi Eichelberger. - Przyzwyczajenie do ocen to kwestia głębokich przekonań, które mamy w głowach. Na ogół jest tak, że jak sami przechodzimy przez jakiś proces, to potem trudno sobie wyobrazić, że mogłoby to wyglądać inaczej. To, przez co przeszliśmy, uznajemy za najlepsze. Tak jest w większości przypadków, choć nie zawsze, bo niektórzy są tak obarczeni traumą przez tradycyjną szkołę, że idą w jakieś zupełnie inne ekstremum, od ściany do ściany - dodaje.
Eichelberger uważa, że aby zmienić w Polsce myślenie o edukacji potrzeba jeszcze co najmniej jednego lub dwóch pokoleń.
– Ale myślę, że ten proces już się rozpoczął – dodaje.
Wojciech Eichelbeger będzie w sobotę (14.11) gościem programu „Rodzice kontra dzieci” po godz. 11:00.
Jak wyglądałby świat, gdyby szkoły wolnych ludzi był powszechnie dostępne?
- Zupełnie inni ludzie kształtowaliby się w tych szkołach i z nich wychodzili, ludzie, którzy byliby bardziej niezależni, autonomiczni, samodzielnie myślący, myślący może w szerszych kategoriach, niekoniecznie jakoś tak lokalnie, ale w kategoriach globalnych, co jest bardzo pożądane w dzisiejszych czasach. Byliby też szczęśliwsi - wyjaśnia Eichelberger.
Psycholog podkreśla, że w każdym dziecku leży naturalna potrzeba wiedzy. Stawianie ocen nie jest potrzebne jako system motywacyjny.
- W dzieciach niewątpliwie jest taki potencjał - mówi Eichelberger. - Przyzwyczajenie do ocen to kwestia głębokich przekonań, które mamy w głowach. Na ogół jest tak, że jak sami przechodzimy przez jakiś proces, to potem trudno sobie wyobrazić, że mogłoby to wyglądać inaczej. To, przez co przeszliśmy, uznajemy za najlepsze. Tak jest w większości przypadków, choć nie zawsze, bo niektórzy są tak obarczeni traumą przez tradycyjną szkołę, że idą w jakieś zupełnie inne ekstremum, od ściany do ściany - dodaje.
Eichelberger uważa, że aby zmienić w Polsce myślenie o edukacji potrzeba jeszcze co najmniej jednego lub dwóch pokoleń.
– Ale myślę, że ten proces już się rozpoczął – dodaje.
Wojciech Eichelbeger będzie w sobotę (14.11) gościem programu „Rodzice kontra dzieci” po godz. 11:00.