Kiedyś w Lany Poniedziałek woda lała się strumieniami
- Było wiadro, do tego celu służyło konkretnie wiadro i tej wody lano sporą ilość, poza tym im więcej się oblewało dana pannę, to tym większą przecież cieszyła się popularnością - mówi Jasiński.
Ugrzeczniony mieszczański zwyczaj spryskiwania dziewcząt perfumami nie ma nic wspólnego z prawdziwą tradycją śmingusa-dyngusa.
- Nikt nikogo nie pryskał perfumami, tak jak to dzisiaj się robi! - mówi nam etnograf z MWO. - Albo jakąś mała sikaweczką typu kulka plastikowa czy jajeczko plastikowe.
Jasiński dodaje, że zdarzały się bardziej radykalne wielkanocne zabawy z wodą.
- Nie tylko wiaderko, bo było też tak, jeszcze w wieku XIX były zanotowane takie przypadki, ale później władze pruskie tego zabroniły, że takie panny wrzucano do potoków - opowiada nam Jasiński.
Interwencja władz pruskich pokazuje, że i wtedy ludyczne zabawy budziły niepokój władzy lubiącej spokój i porządek.
- Jedno jest pewne: tradycja Lanego Poniedziałku przetrwała i choć wiele jej symbolicznych kontekstów zaginęło, nadal jest żywa - mówi Jasiński.
Posłuchajcie:
Posłuchaj także Loży Radiowej
Oprac: Marek Świercz