Co dalej z Krymem?
- Na Krymie stacjonują również wojska ukraińskie, obecnie jest tam około 3 tysięcy żołnierzy. Rosji nie będzie łatwo przeprowadzić atak wojskowy. - Ukraina jest w podobnej sytuacji, w jakiej byli Gruzini, gdy Rosja zaczęła agresję w Abchazji. Nastawienie jest takie samo, jak Mołdawianie myślą o tym, co dzieje się w Przydniestrowie. To jest kolejna strefa wpływu, która nie będzie ani ukraińska ani rosyjska. Chyba, że Europa w to się zaangażuje.
- Z punktu widzenia gospodarczego, Rosji nie opłaca się zajmowanie całej Ukrainy - przewiduje Wójcicki. – To są przecież zabezpieczenie emerytalne, rentowe dla ludzi. Nasze najgorsze przewidywania są takie, że prezydent Putin będzie chciał dojść do Dniepru. I tam spotka się z bardzo silną reakcją obronną.
- Trzeba pamiętać, że Krym jest w 70 proc. dotowany. Rosja rozumie, że odbierając Krym Ukrainie, bierze na siebie ogromne zobowiązania, Ukraina płaci bardzo duże świadczenia socjalne. Rosja, aby nie okazać się gorsza, będzie musiała robić to samo. Podobnie jest na wschodzie Ukrainy – tłumaczy Wójcicki.
Według dziennikarza z Winnicy, który przebywał dziś w Opolu, Ukraina pierwsze nie zaatakuje. - Obecnie wszyscy czekają na reakcję NATO i ONZ - dodaje.
Jerzy Wójcicki prosi także o wsparcie emocjonalne dla Ukrainy. - Pomoc materialna, jeżeli będzie organizowana, to za pośrednictwem Caritas - dodaje.
Posłuchaj naszego rozmówcy:
Piotr Wrona