Błędy w medycznej dokumentacji?
Bartłomiej Janyga, pełnomocnik rodziny Bonków, twierdzi, że wtorkowa rozprawa pokazała liczne uchybienia w dokumentacji przebiegu porodu.
- Kolejna rozprawa potwierdza w całości nasze dotychczasowe stanowisko. Dokumentacja, którą szpital prowadził w związku z porodem Julii Bonk, nie była prowadzona w sposób prawidłowy, była zbyt lakoniczna, chaotyczna. Osoby, które były przy porodzie nie są w stanie wskazać, kto i w jakiej kolejności dokonywał tych zapisów - mówi mec. Janyga.
- Ta rozprawa była również kolejnym dowodem na to, że stan Julii Bonk był spowodowany błędami przy porodzie a nie innymi czynnikami - dodaje.
- Dzisiejsza rozprawa utwierdziła nas w przekonaniu co do tego, że stan Julii Bonk był wywołany porodem a nie późniejszą opieką nad córką Bartłomieja Bonka. My uważamy, że do tego stanu doszło wyłącznie w wyniku niedotlenienia na etapie porodowym. Według nas, po prostu zlekceważono zapisy KTG, które i tak były prowadzone w sposób bardzo fragmentaryczny. Ale te zapisy mimo wszystko wskazały, że to dziecko było w bardzo złym stanie - twierdzi Janyga.
Rodzina Julii Bonk domaga się od szpitala 2 milionów złotych zadośćuczynienia, 200 tys. zł odszkodowania oraz 10 tys. zł comiesięcznej renty dla córki.
Kolejna rozprawa w połowie stycznia.
Posłuchaj wypowiedzi naszego rozmówcy:
Kacper Śnigórski