Problemy kędzierzyńskich AZOTÓW
Jeszcze miesiąc temu pracownicy tego największego w regionie producenta nawozów cieszyli się, że pozyskali poważnego inwestora. Ich radość nie trwała długo, bo od tygodnia wokół prywatyzacji ZAK trwają polityczne przepychanki. Rozpoczęły się od odwołania w lutym wieloletniego prezesa zakładów Jerzego Majchrzaka. Trzeba przyznać, że to właśnie podczas jego kadencji zakłady wyszły na przysłowiową prostą. Spłaciły wielomilionowy dług, pracownicy dostali pierwsze podwyżki a wielomiesięczny proces przygotowania zakładów do prywatyzacji miał się ku końcowi. Wtedy to właśnie bez podania powodów odwołano Jerzego Majchrzaka. W marcu nowym szefem Zak został Wojciech Zaręba. Po miesiącu jego rządów głos zabrał Sławomir Kłosowski, podnosząc alarm, że zakłady zostały sprzedane za zbyt małe pieniądze. W związku z tym wiceminister skarbu Paweł Szałamacha zapowiedział szczegółową kontrole NIK-u. W tym momencie szef zarządu Nafty Polskiej Piotr Woyciechowski, która jest właścicielem 80 % udziałów ZAK oskarżył prezesa Zarębę o współpracę ze służbami bezpieczeństwa. Teraz wiceminister skarbu zapewnia, że kiedy ewentualne zarzuty wobec Zaręby się potwierdzą, zrobi wszystko, aby ten fakt nie miał wpływu na prywatyzację zakładów i aby zakończyła się zgodnie z planem, czyli w ciągu najbliższych pięciu miesięcy. Były Wojewoda opolski i pracownik kędzierzyńskich Azotów Elżbieta Rutkowska powstrzymuje się od komentarza w tej sprawie. Natomiast Były prezes Jerzy Majchrzak uważa, że dyskusje na temat prywatyzacji ZAK są emocjonalne i mało merytoryczne. Poza tym według niego kontrola NIK-u, którą zapowiadał minister Szałamacha nie ma sensu, ponieważ NIK etap przygotowania zakładów do prywatyzacji już kontrolował.
Michał Kuś
Michał Kuś