Kto skorzysta na terminie wyborów parlamentarnych?
– PO stara się grać prezydencją. Moim zdaniem trzeba było rozważyć 2 możliwości: przyspieszone wybory przed prezydencją albo pod koniec prezydencji, kiedy te najważniejsze sprawy będą rozegrane – mówi poseł Kłosowski.
Bronisław Komorowski nie posłuchał byłych partyjnych kolegów z PO i sam wyznaczył wcześniejszą datę na wybory mimo, że Platforma forsowała termin 23 października. – Prezydent właściwie pokazał swoje zdanie i niezależność i to w paru aspektach tej sprawy. Zdecydował się na wybory szybkie i jednodniowe. Wyraźnie dał też sygnał, że w trakcie prezydencji Polski nastąpi zmiana rządu, bez względu na to, kto wygra wybory. Nam nie wszystko tutaj pasuje – twierdzi senator Piotr Wach z PO.
Termin 9 października odpowiada lewicy. – Moim zdaniem każda partia ma czas na przygotowanie. Ostatecznie zdecyduje społeczeństwo, które oceni ekipę rządzącą i opozycję – mówi poseł SLD Tomasz Garbowski.
Ryszard Galla z Mniejszości Niemieckiej uważa, że wcześniejsze wybory byłyby dla Polski korzystniejsze z uwagi na kłótnie pomiędzy poszczególnymi ugrupowaniami, które już powoli się nasilają. – Patrząc na sytuację polityczną, im krótszy ten okres będzie, tym mniej będziemy mieli nieprzyjemnych sytuacji. Ostra kampania pomiędzy PiS i PO jest raczej nieunikniona – twierdzi Ryszard Galla.
– Złotym środkiem przy sporach dotyczących daty wyborów i tego czy mają być jedno - czy dwudniowe byłoby głosowanie przez internet. To mogłoby zwiększyć frekwencję, unowocześnić i uatrakcyjnić wybory – zauważa Andrzej Butra z PSL.
Przedstawiciele partii politycznych zgodnie zadeklarowali, że w kampanii pozbawionej spotów w telewizji i billboardów na ulicach, najważniejsza będzie nie kłótnia, ale merytoryczna dyskusja nad programami wyborczymi poszczególnych ugrupowań.
Posłuchaj informacji:
Krzysztof Rapp (oprac. Barbara Olińska)