Kłótnia o buty zakończyła się śmiertelnym dźgnięciem w klatkę piersiową. Ruszył proces
Prokuratura twierdzi, że zabił z zimną krwią, a oskarżony wyjaśnia, że to był przypadek. W Sądzie Okręgowym w Opolu ruszył proces Roberta P., który - według prokuratury - zabił swojego kolegę, zadając mu cios nożem w klatkę piersiową. Powodem zabójstwa miało być to, że ofiara schowała buty oskarżonemu, który chciał iść do domu.
Akt oskarżenia odczytał prokurator Bartosz Włodara. - Działając w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia, zadał mu uderzenie nożem o długości 18 cm w lewą stronę klatki piersiowej. Podstawą obalenia linii obrony oskarżonego były oględziny zdarzenia z wykorzystaniem luminolu. Te dowody wskazały, że jedynym miejscem zdarzenia była łazienka, a nie kuchnia, jak mówił oskarżony - mówi prokurator Włodara.
Według Roberta P. do zabójstwa doszło przez przypadek w kuchni, a nie - jak twierdzi prokuratura - w łazience.
- Ja nie miałem zamiaru i myśli, żeby go zabić. To był mój kolega. Jeśli chodzi o zarzut, to się nie przyznaje. Nie planowałem tego. Tutaj poszło o głupiego buta. Chciałem go założyć i wyjść z mieszkania, a oni mi go schowali. Leżał ten nóż, ja go nie szukałem, on leżał na stole. Chciałem go zastraszyć, żeby mi powiedział, gdzie jest ten but. Jak on mówił to ja wyciągnąłem ten nóż. Mam słaby wzrok, 3,5 cylinder i nie dojrzałem, że ten nóż mógł się wbić - wyjaśniał oskarżony.
Według prokuratury, do zdarzenia doszło w łazience, a oskarżony wcześniej szukał noża w kuchni i z zimną krwią zabił kolegę. Oskarżony twierdzi, że ofiara po dźgnięciu się tam przeniosła i nie było to zaplanowane. Robertowi P. grozi dożywocie.