Jacek Kurski w roli świadka przed opolskim sądem. Chodzi o kolizję z udziałem jego kierowcy
Prezes TVP Jacek Kurski zeznawał jako świadek w opolskim sądzie w procesie, w którym obwiniony jest m.in jego kierowca. Sprawa dotyczy kolizji, do której doszło we wrześniu 2017 roku koło Bierdzan. Kierujący samochodem skoda, którym prezes TVP wracał z opolskiego festiwalu do Warszawy skręcał w lewo. Wtedy kierujący oplem zaczął go wyprzedzać - doszło do kolizji.
Policja obwiniła o to zdarzenie obu kierowców. Sąd wysłuchał głosów stron i oświadczył, że wyrok zapadnie za 2 tygodnie.
Jacek Kurski w zeznaniach bronił swojego kierowcy mówiąc, że ten zachował się na drodze prawidłowo.
- W odpowiednim czasie zasygnalizował intencję skrętu w lewo. W momencie, kiedy pojazd skręcał w lewo, zostaliśmy z olbrzymim impetem uderzeni przez mijający nas pojazd, prowadzony przez obecnego tutaj kierowcę. Kiedy zorientował się, że ja jestem pasażerem, zaczął gdzieś wydzwaniać i całkowicie zmienił linię narracyjną. Tzn. już udawał, że niczego nie widział i zaczął obwiniać naszego kierowcę - mówił prezes TVP.
Policja w mowie końcowej zażądała ukarania obu mężczyzn. Kierowca prezesa TVP nie przyznał się do winy.
- Wykonałem wszystkie możliwe manewry ostrzegania przy przekroczeniu osi jezdni. Upewniłem się, że samochód tuż przed skrętem w lewo był za mną. W momencie kiedy Pan Grzegorz wybiegł z auta, które wylądowało w rowie, zaczął przepraszać - mówił kierowca Jacka Kurskiego.
Do winy nie przyznaje się również drugi z obwinionych kierowców.
- Zachowałem się zgodnie z przepisami. O tym, że w samochodzie jest prezes Kurski, dowiedziałem się już w zasadzie, kiedy byłem sam z policjantami. Z racji tego, co się działo na miejscu zdarzenia czułem, że miałem kolizję z kimś ważnym. Używanie tego, że chciałem coś na tym ugrać, jest po prostu nie fair wobec mnie - dodał kierowca opla.
Wyrok w tej sprawie poznamy 27 marca. Sprawą zajmuje się Sąd Rejonowy w Opolu.
Jacek Kurski w zeznaniach bronił swojego kierowcy mówiąc, że ten zachował się na drodze prawidłowo.
- W odpowiednim czasie zasygnalizował intencję skrętu w lewo. W momencie, kiedy pojazd skręcał w lewo, zostaliśmy z olbrzymim impetem uderzeni przez mijający nas pojazd, prowadzony przez obecnego tutaj kierowcę. Kiedy zorientował się, że ja jestem pasażerem, zaczął gdzieś wydzwaniać i całkowicie zmienił linię narracyjną. Tzn. już udawał, że niczego nie widział i zaczął obwiniać naszego kierowcę - mówił prezes TVP.
Policja w mowie końcowej zażądała ukarania obu mężczyzn. Kierowca prezesa TVP nie przyznał się do winy.
- Wykonałem wszystkie możliwe manewry ostrzegania przy przekroczeniu osi jezdni. Upewniłem się, że samochód tuż przed skrętem w lewo był za mną. W momencie kiedy Pan Grzegorz wybiegł z auta, które wylądowało w rowie, zaczął przepraszać - mówił kierowca Jacka Kurskiego.
Do winy nie przyznaje się również drugi z obwinionych kierowców.
- Zachowałem się zgodnie z przepisami. O tym, że w samochodzie jest prezes Kurski, dowiedziałem się już w zasadzie, kiedy byłem sam z policjantami. Z racji tego, co się działo na miejscu zdarzenia czułem, że miałem kolizję z kimś ważnym. Używanie tego, że chciałem coś na tym ugrać, jest po prostu nie fair wobec mnie - dodał kierowca opla.
Wyrok w tej sprawie poznamy 27 marca. Sprawą zajmuje się Sąd Rejonowy w Opolu.