W regionie działa pół tysiąca jednostek OSP. Strażacy ochotnicy są coraz lepiej przeszkoleni
Na Opolszczyźnie funkcjonują 532 jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej, 110 z nich działa w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym. Wyjeżdżają do pożarów, ratują poszkodowanych w wypadkach drogowych. Niemal w każdej gminie działa taka jednostka, ale strażacy zwracają uwagę, że doskwiera im sposób finansowania ich działalności.
- Sprzęt jest coraz lepszy, jednak największą wartością są dobrze wyszkoleni ludzie - podkreśla Jerzy Imbiorski z oddziału wojewódzkiego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczypospolitej Polskiej w Opolu.
- Dzisiaj mamy jednostki, które na wezwanie nie włączają syreny, tylko dostają SMS, ponieważ gdyby włączono syrenę, to ludzi przyszłoby więcej niż miejsc w samochodzie. Często dochodzi do wyboru, kto ma zostać, a kto ma jechać i część się obraża, że przybiegli na wezwanie, ale się nie załapali na akcję - dodaje.
Strażacy ochotnicy zwracają jednak uwagę na niekorzystną dla nich zmianę sposobu finansowania. Wcześniej o przydziale wozów do akcji decydowali wspólnie, natomiast od dwóch lat to Państwowa Straż Pożarna przydziela im taki sprzęt.
- Dla mieszkańców niewiele się zmieniło, natomiast strażacy mają więcej kłopotu z zabieganiem o pieniądze i lepszy sprzęt - uważa wicemarszałek regionu Stanisław Rakoczy.
- Czy to jest dobrze, czy to jest źle, to nie chce się w tym momencie autorytatywnie wypowiadać. Wcześniej OSP miały do dyspozycji 37 mln złotych, które otrzymywały z resortu spraw wewnętrznych, a kolejne 25 mln złotych z funduszu prewencyjnego firm ubezpieczeniowych. Każdy może sobie odpowiedzieć, czy jest gorzej, czy jest lepiej - mówi samorządowiec.
Podczas spotkania strażaków z OSP z marszałkiem ustalano terminy zawodów strażackich czy imprez w 2019, których organizatorem są strażacy ochotnicy.
- Dzisiaj mamy jednostki, które na wezwanie nie włączają syreny, tylko dostają SMS, ponieważ gdyby włączono syrenę, to ludzi przyszłoby więcej niż miejsc w samochodzie. Często dochodzi do wyboru, kto ma zostać, a kto ma jechać i część się obraża, że przybiegli na wezwanie, ale się nie załapali na akcję - dodaje.
Strażacy ochotnicy zwracają jednak uwagę na niekorzystną dla nich zmianę sposobu finansowania. Wcześniej o przydziale wozów do akcji decydowali wspólnie, natomiast od dwóch lat to Państwowa Straż Pożarna przydziela im taki sprzęt.
- Dla mieszkańców niewiele się zmieniło, natomiast strażacy mają więcej kłopotu z zabieganiem o pieniądze i lepszy sprzęt - uważa wicemarszałek regionu Stanisław Rakoczy.
- Czy to jest dobrze, czy to jest źle, to nie chce się w tym momencie autorytatywnie wypowiadać. Wcześniej OSP miały do dyspozycji 37 mln złotych, które otrzymywały z resortu spraw wewnętrznych, a kolejne 25 mln złotych z funduszu prewencyjnego firm ubezpieczeniowych. Każdy może sobie odpowiedzieć, czy jest gorzej, czy jest lepiej - mówi samorządowiec.
Podczas spotkania strażaków z OSP z marszałkiem ustalano terminy zawodów strażackich czy imprez w 2019, których organizatorem są strażacy ochotnicy.