"To się starosta postarał!" W Nysie powstał pierwszy w powiecie rodzinny dom dziecka w zakupionej przez powiat willi
Rodzinny dom dziecka przy ulicy Brodzińskiego w Nysie przyjął pod swój dach pierwszych podopiecznych. To dwaj chłopcy, którzy do tej pory mieszkali w Domu Dziecka w Paczkowie. Pod swoje skrzydła wzięli ich Gabriela i Janusz Kuniccy, biologiczni rodzice trójki swoich dzieci, którzy docelowo planują zaopiekować się jeszcze sześcioma pociechami. Od kilku dni rodzina mieszka już w zakupionej przez starostwo wilii.
Gabriela Kunicka przyznaje, że dom przerósł ich najśmielsze oczekiwania. Dzieciom też się podoba. – Wczoraj przywieźliśmy chłopców z Paczkowa. Jak podjechaliśmy, to byli bardzo zaskoczeni, a w pewnym momencie jeden z nich mówi: "noo! to się pan starosta postarał!". Śmialiśmy się wszyscy jak nie wiem! Docelowo będziemy mieć ósemkę dzieci z placówek i trójkę naszych, czyli razem jedenaścioro. Chłopcy nie mogli się już doczekać. Wiedziałam, że czekają z radością - mówi mama.
Podczas uroczystego spotkania w rodzinnym domu dziecka starosta nyski Czesław Biłobran chwycił za gitarę i ku uciesze dzieci zaczął improwizować. Mówił też, że willa, która początkowo miała być dana w użyczenie tymczasowe, zostanie na dłużej. - Ten program zostanie lekko zmodyfikowany i dom zostanie użyczony dla mamy i taty dożywotnio. Wszystko po to, by dzieci kiedy już dorosną, mogły wracać tu do mamy i taty, a później przyjeżdżać z wnukami. W zwykłym domu dziecka też oczywiście jest miłość, troska i opiekunowie się starają, ale to nigdy nie będzie to samo, co rodzinny dom dziecka. Tu jest mama i tata, a nie pani czy ciocia. Dlatego będę dążył do tego, by w naszym powiecie były tylko takie domy. Ta willa kosztowała nas ponad pół miliona, ale kupiliśmy ją niemal z całym wyposażeniem. Są porządne meble, wypoczynek, kuchnia, stół bilardowy i do tenisa. Właściciel jak się dowiedział, że to jest dla dzieci, stwierdził, że zostawia nam tu wszystko i kupi sobie nowe - mówi Czesław Biłobran.
Starosta ma w planach całkowitą likwidację Domu Dziecka w Paczkowie, a w jego miejsce chce stworzyć kilka rodzinnych domów dziecka. Do programu zgłosiła się już kolejna rodzina. To małżeństwo z Opola, które rozważa przeprowadzkę do Nysy.
Podczas uroczystego spotkania w rodzinnym domu dziecka starosta nyski Czesław Biłobran chwycił za gitarę i ku uciesze dzieci zaczął improwizować. Mówił też, że willa, która początkowo miała być dana w użyczenie tymczasowe, zostanie na dłużej. - Ten program zostanie lekko zmodyfikowany i dom zostanie użyczony dla mamy i taty dożywotnio. Wszystko po to, by dzieci kiedy już dorosną, mogły wracać tu do mamy i taty, a później przyjeżdżać z wnukami. W zwykłym domu dziecka też oczywiście jest miłość, troska i opiekunowie się starają, ale to nigdy nie będzie to samo, co rodzinny dom dziecka. Tu jest mama i tata, a nie pani czy ciocia. Dlatego będę dążył do tego, by w naszym powiecie były tylko takie domy. Ta willa kosztowała nas ponad pół miliona, ale kupiliśmy ją niemal z całym wyposażeniem. Są porządne meble, wypoczynek, kuchnia, stół bilardowy i do tenisa. Właściciel jak się dowiedział, że to jest dla dzieci, stwierdził, że zostawia nam tu wszystko i kupi sobie nowe - mówi Czesław Biłobran.
Starosta ma w planach całkowitą likwidację Domu Dziecka w Paczkowie, a w jego miejsce chce stworzyć kilka rodzinnych domów dziecka. Do programu zgłosiła się już kolejna rodzina. To małżeństwo z Opola, które rozważa przeprowadzkę do Nysy.