Smartfony w polskich szkołach - czy to problem? Czy wprowadzić model francuski?
- To dosyć odważne posunięcie w dzisiejszej zcyfryzowanej cywilizacji - powiedział w porannej rozmowie "W cztery oczy" opolski kurator oświaty Michał Siek, odnosząc się do zakazu używania telefonów komórkowych w szkołach podstawowych i gimnazjach we Francji. Nowe zasady we francuskich placówkach, gdzie uczniowie do tej pory mogli korzystać ze smartfonów i "komórek" bez ograniczeń, mają wejść w życie we wrześniu 2018 roku. A czy taki zakaz jest potrzebny także w Polsce?
Jak zwrócił uwagę opolski kurator oświaty, zakres używania "komórek" w polskich szkołach reguluje statut konkretnej placówki. - I to wydaje się najlepszym rozwiązaniem - ocenił Michał Siek.
- Jeżeli jest to uzgodnione z samorządem uczniowskim i z rodzicami przede wszystkim, to te zapisy są respektowane przez obie strony i wtedy nie ma problemu z "komórkami". Najgorzej jest wtedy, kiedy my tego problemu nie dostrzegamy i zostawiamy go. Przed rozpoczęciem zajęć uczeń ma obowiązek wyłączyć i schować aparat - tłumaczył gość Radia Opole.
Jak przypomniał kurator Siek, zdarza się, że telefony komórkowe są wykorzystywane w procesie dydaktycznym, a wprowadzenie restrykcyjnego rozwiązania polegającego na zakazie używania smartfonów i telefonów komórkowych wymaga bardzo szerokich konsultacji. - Te telefony są wykorzystywane przez nauczyciela jako na przykład źródło informacji, jako pomoc dydaktyczna. I tak to można lepiej rozwiązać niż poprzez radykalne rozwiązania - mówił Michał Siek.
W opinii kuratora, w polskich szkołach raczej nie ma problemu nadmiernego korzystania z "komórek" tak, by prowadziło to do zakłócenia prowadzenia zajęć. Jak zwrócił też uwagę, rodzice tłumaczą konieczność posiadania przez uczniów telefonu komórkowego najczęściej chęcią dodatkowej możliwości kontaktu z dzieckiem.
W niektórych szkołach w Polsce w statutach zapisano jednoznaczny zakaz używania telefonów komórkowych, smartfonów i tabletów. MEN daje szkołom wolną rękę w tym zakresie - każda może sama zdecydować, czy i kiedy pozwolić uczniom na używanie "komórek".
W "Poglądach i osądach" nasz gość odniósł się z kolei do problemu uzależnień dzieci i młodzieży od "komórek".
- Dzisiaj w zasadzie można się uzależnić od wszystkiego. Sam telefon nie spowodował takiego spustoszenia, dopiero smartfon, kiedy wszedł na rynek, przyspieszył tę zależność, jeśli chodzi o dzieci i młodzież - stwierdził ks. Marcin Marsollek, terapeuta i zarazem szef Wojewódzkiego Ośrodka Leczenia Uzależnień w Opolu. Jak dodał, im młodsze dzieci, tym ta zależność będzie silniejsza.
- Rodzice, żeby mieć chwilę, by zrobić coś przy garnkach, czy posprzątać, czy w ogóle odpocząć, dają dziecku te urządzenia i mają potem przez dwie, trzy godziny spokój. Natomiast nie są świadomi, że ich ukochane dziecko emocjonalnie, poznawczo, behawioralnie wiąże się z tym urządzeniem. Tworzy się zależność, bo smartfon dostarcza nieustannie jakiejś rozrywki, jakiejś akcji - zwrócił uwagę terapeuta uzależnień.
- Jeżeli jest to uzgodnione z samorządem uczniowskim i z rodzicami przede wszystkim, to te zapisy są respektowane przez obie strony i wtedy nie ma problemu z "komórkami". Najgorzej jest wtedy, kiedy my tego problemu nie dostrzegamy i zostawiamy go. Przed rozpoczęciem zajęć uczeń ma obowiązek wyłączyć i schować aparat - tłumaczył gość Radia Opole.
Jak przypomniał kurator Siek, zdarza się, że telefony komórkowe są wykorzystywane w procesie dydaktycznym, a wprowadzenie restrykcyjnego rozwiązania polegającego na zakazie używania smartfonów i telefonów komórkowych wymaga bardzo szerokich konsultacji. - Te telefony są wykorzystywane przez nauczyciela jako na przykład źródło informacji, jako pomoc dydaktyczna. I tak to można lepiej rozwiązać niż poprzez radykalne rozwiązania - mówił Michał Siek.
W opinii kuratora, w polskich szkołach raczej nie ma problemu nadmiernego korzystania z "komórek" tak, by prowadziło to do zakłócenia prowadzenia zajęć. Jak zwrócił też uwagę, rodzice tłumaczą konieczność posiadania przez uczniów telefonu komórkowego najczęściej chęcią dodatkowej możliwości kontaktu z dzieckiem.
W niektórych szkołach w Polsce w statutach zapisano jednoznaczny zakaz używania telefonów komórkowych, smartfonów i tabletów. MEN daje szkołom wolną rękę w tym zakresie - każda może sama zdecydować, czy i kiedy pozwolić uczniom na używanie "komórek".
W "Poglądach i osądach" nasz gość odniósł się z kolei do problemu uzależnień dzieci i młodzieży od "komórek".
- Dzisiaj w zasadzie można się uzależnić od wszystkiego. Sam telefon nie spowodował takiego spustoszenia, dopiero smartfon, kiedy wszedł na rynek, przyspieszył tę zależność, jeśli chodzi o dzieci i młodzież - stwierdził ks. Marcin Marsollek, terapeuta i zarazem szef Wojewódzkiego Ośrodka Leczenia Uzależnień w Opolu. Jak dodał, im młodsze dzieci, tym ta zależność będzie silniejsza.
- Rodzice, żeby mieć chwilę, by zrobić coś przy garnkach, czy posprzątać, czy w ogóle odpocząć, dają dziecku te urządzenia i mają potem przez dwie, trzy godziny spokój. Natomiast nie są świadomi, że ich ukochane dziecko emocjonalnie, poznawczo, behawioralnie wiąże się z tym urządzeniem. Tworzy się zależność, bo smartfon dostarcza nieustannie jakiejś rozrywki, jakiejś akcji - zwrócił uwagę terapeuta uzależnień.