NIK przyjrzała się leczeniu Opolan za granicą. Wniosek: należy uprościć procedury
Sprawdzili czy respektowane są prawa pacjenta w transgranicznej opiece zdrowotnej. Najwyższa Izba Kontroli badała tę kwestię w różnych oddziałach Narodowego Funduszu Zdrowia.
- Okazało się, że zainteresowanie obywateli takim leczeniem nie było duże, bo z zabezpieczonego na ten cel 1 miliarda złotych wydano zaledwie 26 milionów - mówi Marzanna Wierzbicka z Delegatury NIK w Opolu.
- Troszkę większe zainteresowanie było w województwach południowych, a mianowicie w dolnośląskim, opolskim, śląskim i małopolskim. Na Opolszczyźnie był najwyższy odsetek osób, które starały się o takie leczenie, w stosunku do liczby osób ubezpieczonych. Wszystkich wniosków było w regionie około 1,5 tysiąca - wyjaśnia.
Rafał Marynowicz z opolskiej delegatury NIK podkreśla, że problemem przy uzyskiwaniu zwrotu kosztów za leczenie za granicą był fakt, że pacjenci musieli sami za nie zapłacić, a dopiero później zabiegać o zwrot pieniędzy z NFZ. Ograniczeniem było też wprowadzenie listy świadczeń, które wymagają uprzedniej zgody.
- Procedura wydaje się prosta, ale okazuje się, że jej przeprowadzenie jest jednak skomplikowane, o czym świadczy przedłużanie dość częste prowadzonych postępowań. Stąd główny wniosek w tej kontroli, czyli uproszczenie procedur, które musi stosować Narodowy Fundusz Zdrowia, prowadząc postępowanie administracyjne. Nie stwierdziliśmy natomiast nieprawidłowości w działaniach podejmowanych przez opolski oddział NFZ. Była tam jedna drobna nieprawidłowość w wypłacie pieniędzy - tłumaczy.
Z kolei jako główna przyczyna korzystania ze świadczeń za granicą został wskazany ograniczony dostęp do nich w kraju i zbyt długi czas oczekiwania w kolejce. Skupiło się ono więc tylko na pewnych grupach, a w województwie opolskim dominowało usunięcie zaćmy przeprowadzane w Czechach. Kontrola NIK wykazała jednak, że nie spowodowało to zmniejszenia kolejek, bo pojawiło się wielu nowych pacjentów.
- Troszkę większe zainteresowanie było w województwach południowych, a mianowicie w dolnośląskim, opolskim, śląskim i małopolskim. Na Opolszczyźnie był najwyższy odsetek osób, które starały się o takie leczenie, w stosunku do liczby osób ubezpieczonych. Wszystkich wniosków było w regionie około 1,5 tysiąca - wyjaśnia.
Rafał Marynowicz z opolskiej delegatury NIK podkreśla, że problemem przy uzyskiwaniu zwrotu kosztów za leczenie za granicą był fakt, że pacjenci musieli sami za nie zapłacić, a dopiero później zabiegać o zwrot pieniędzy z NFZ. Ograniczeniem było też wprowadzenie listy świadczeń, które wymagają uprzedniej zgody.
- Procedura wydaje się prosta, ale okazuje się, że jej przeprowadzenie jest jednak skomplikowane, o czym świadczy przedłużanie dość częste prowadzonych postępowań. Stąd główny wniosek w tej kontroli, czyli uproszczenie procedur, które musi stosować Narodowy Fundusz Zdrowia, prowadząc postępowanie administracyjne. Nie stwierdziliśmy natomiast nieprawidłowości w działaniach podejmowanych przez opolski oddział NFZ. Była tam jedna drobna nieprawidłowość w wypłacie pieniędzy - tłumaczy.
Z kolei jako główna przyczyna korzystania ze świadczeń za granicą został wskazany ograniczony dostęp do nich w kraju i zbyt długi czas oczekiwania w kolejce. Skupiło się ono więc tylko na pewnych grupach, a w województwie opolskim dominowało usunięcie zaćmy przeprowadzane w Czechach. Kontrola NIK wykazała jednak, że nie spowodowało to zmniejszenia kolejek, bo pojawiło się wielu nowych pacjentów.