Autopilot nie tylko w samolotach. Kolejna odsłona rejsu jachtu "Opole"
Wracający do Polski z atlantyckich regat jacht „Opole” opuścił w środę (14.06) rano niemiecki port w Cuxhaven. Niemal cały dzień łódka przeprawiała się przez Kanał Kiloński.
To dość monotonna część rejsu, ale pozwala na skrócenie podróży na Bałtyk nawet o dwa dni.
Na pokładzie jachtu jest również reporter Radia Opole Cezary Puzyna, który zapoznał się z innym członkiem załogi, czyli… autopilotem.
- Bez takiego „wsparcia” nie wyobrażam sobie samotnych, długi rejsów przez morze czy ocean – mówi kpt. Andrzej Kopytko, skipper „Opola”. – Jego zadaniem jest bezpieczne, pewne trzymanie kursu jachtu względem kompasu czy wiatru – dodaje opolski żeglarz.
- Autopilot ma zadany kurs i dopóki mu tego nie zmienimy, to tak będzie płynąć.
To nie znaczy, że załoga w tym czasie może siedzieć pod pokładem. - Nadzór jest potrzebny – wyjaśnia kpt. Andrzej Kopytko. - Wszelkiego rodzaju przewężenia, tak jak rzeki, nie są to najlepsze miejsca, żeby uprawiać żeglugę na autopilocie. Ale, gdy się płynie samemu, żeby zejść pod pokład i ubrać się czy zaparzyć kawę, trzeba na chwilę oddać jacht w ręce autopilota.
Nawet podczas płynięcia przez Kanał Kiloński autopilot nie zastąpi „żywego” sternika, bo kanałem przeprawiają się duże jednostki towarowe i pasażerskie, na które trzeba szczególnie uważać… bo duży może więcej.
Na pokładzie jachtu jest również reporter Radia Opole Cezary Puzyna, który zapoznał się z innym członkiem załogi, czyli… autopilotem.
- Bez takiego „wsparcia” nie wyobrażam sobie samotnych, długi rejsów przez morze czy ocean – mówi kpt. Andrzej Kopytko, skipper „Opola”. – Jego zadaniem jest bezpieczne, pewne trzymanie kursu jachtu względem kompasu czy wiatru – dodaje opolski żeglarz.
- Autopilot ma zadany kurs i dopóki mu tego nie zmienimy, to tak będzie płynąć.
To nie znaczy, że załoga w tym czasie może siedzieć pod pokładem. - Nadzór jest potrzebny – wyjaśnia kpt. Andrzej Kopytko. - Wszelkiego rodzaju przewężenia, tak jak rzeki, nie są to najlepsze miejsca, żeby uprawiać żeglugę na autopilocie. Ale, gdy się płynie samemu, żeby zejść pod pokład i ubrać się czy zaparzyć kawę, trzeba na chwilę oddać jacht w ręce autopilota.
Nawet podczas płynięcia przez Kanał Kiloński autopilot nie zastąpi „żywego” sternika, bo kanałem przeprawiają się duże jednostki towarowe i pasażerskie, na które trzeba szczególnie uważać… bo duży może więcej.