Chcą upamiętnić Marsz Śmierci. Inicjatywa z udziałem senatora Jerzego Czerwińskiego
- Trzeba przywrócić pamięć o tym ważnym wydarzeniu historycznym, o którym wiele osób nie wie - powiedział w porannej rozmowie "W cztery oczy" senator PiS Jerzy Czerwiński, który prowadzi starania o upamiętnienie Marszu Śmierci.
Przypomnijmy, w styczniu 1945 roku Niemcy zarządzili ewakuację obozów koncentracyjnych przed zbliżającym się frontem sowieckim. Marsz Śmierci przeszedł m.in. przez nasz region.
- Trzeba mówić prawdę - powiedział senator. - Są takie siły poza granicami Polski, głównie w Niemczech, które próbują odwrócić rolę katów i ofiar. Próbują jak gdyby rozpocząć wojnę od momentu wysiedlenia, czyli jak oni to nazywają - wypędzeń.
- Trzeba pokazać, że w tym samym czasie, gdy uciekali cywile spod zasięgu frontu, to także działy się takie zdarzenia i miały charakter znacznie bardziej bulwersujący - dodaje senator, który stara się teraz o budowę pomnika ofiar Marszu Śmierci.
W "Poglądach i osądach" dr Piotr Stanek z Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach- Opolu wyjaśnił, że Marsz Śmierci nie był tylko jeden.
- To było kilka Marszów Śmierci, bo dotyczyły zarówno więźniów obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, dotyczyły przymusowych robotników pracujących na tym terenie oraz jeńców wojennych. Czyli trzy grupy, których nie spotyka się poza czasami wojny i trzy grupy, które tutaj przybyły na Górny Śląsk nie dobrowolnie, tylko przymusowo sprowadzone do pracy. I w ramach tych trzech grup możemy mówić o różnych kolumnach, różnych trasach i różnych Marszach Śmierci.
Przypomnijmy, Marsz Śmierci przeszedł w styczniu 1945 roku przez powiaty kędzierzyńsko-kozielski, strzelecki, głubczycki, prudnicki i nyski. Po drodze zginęło wiele osób.
- Trzeba mówić prawdę - powiedział senator. - Są takie siły poza granicami Polski, głównie w Niemczech, które próbują odwrócić rolę katów i ofiar. Próbują jak gdyby rozpocząć wojnę od momentu wysiedlenia, czyli jak oni to nazywają - wypędzeń.
- Trzeba pokazać, że w tym samym czasie, gdy uciekali cywile spod zasięgu frontu, to także działy się takie zdarzenia i miały charakter znacznie bardziej bulwersujący - dodaje senator, który stara się teraz o budowę pomnika ofiar Marszu Śmierci.
W "Poglądach i osądach" dr Piotr Stanek z Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach- Opolu wyjaśnił, że Marsz Śmierci nie był tylko jeden.
- To było kilka Marszów Śmierci, bo dotyczyły zarówno więźniów obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, dotyczyły przymusowych robotników pracujących na tym terenie oraz jeńców wojennych. Czyli trzy grupy, których nie spotyka się poza czasami wojny i trzy grupy, które tutaj przybyły na Górny Śląsk nie dobrowolnie, tylko przymusowo sprowadzone do pracy. I w ramach tych trzech grup możemy mówić o różnych kolumnach, różnych trasach i różnych Marszach Śmierci.
Przypomnijmy, Marsz Śmierci przeszedł w styczniu 1945 roku przez powiaty kędzierzyńsko-kozielski, strzelecki, głubczycki, prudnicki i nyski. Po drodze zginęło wiele osób.