Zamknęli chodnik, bo grozi załamaniem. Przez pół roku nie wykonano żadnych prac
Piesi oraz rowerzyści poruszający się chodnikiem wzdłuż ulicy Włościańskiej w Brzegu mają wybór – albo złamią przepis i zignorują ustawione znaki zakazujące ruchu w tym miejscu, albo przejdą na drugą stronę jezdni. Zdecydowana większość z nich wybiera pierwsze rozwiązanie, ponieważ na zamkniętym chodniku od sześciu miesięcy nie dzieje się nic. Problemem jest uszkodzony kolektor odprowadzający deszczówkę z tamtejszego dużego osiedla. Widoczne uszkodzenia chodnika są niewielkie, dlatego piesi oraz rowerzyści ignorują zakazy.
Tomasz Dragan, rzecznik miasta tłumaczy, że uszkodzenia chodnika oraz samego kolektora są spore i nawierzchnia może się w każdej chwili załamać, dlatego przestrzega wszystkich przed niebezpieczeństwem i zachęca do tego, by stosować się do znaków.
- Z wierzchu to nie wygląda, ale wiemy, że wewnątrz uszkodzenia są naprawdę duże, dlatego zdecydowaliśmy się na wyłączenie tego odcinka z ruchu pieszego i rowerowego - mówi rzecznik. -Pragnę przypomnieć, że po drugiej stronie ulicy Włościańskiej znajduje się taki sam ciąg komunikacyjny, dlatego radzimy z niego korzystać. Najgorsza sytuacja jest na wysokości zakładu energetycznego, tam kanał wraz z kolektorem jest najbardziej uszkodzony. Chodnik wyłączony jest od starej cegielni, aż do skrzyżowania z ulicą Wierzbową – wyjaśnia Dragan.
Okazuje się, że wymiana kolektora to wydatek ponad pół miliona złotych. W budżecie na ten rok zabezpieczona kwota była mniejsza o 100 tysięcy.
- Do przetargu zgłosiła się tylko jedna firma, ale warunków finansowych nie mogliśmy zaakceptować, dlatego do sprawy wrócimy na wiosnę przyszłego roku – dodaje Dragan.
Urzędnicy tłumaczą, że oznakowanie nie zostało ustawione, bo ktoś miał taki kaprys. Miejsce, gdzie występuje zapadlina jest niebezpieczne. Chodnik zamknięty jest na odcinku kilkuset metrów.
- Z wierzchu to nie wygląda, ale wiemy, że wewnątrz uszkodzenia są naprawdę duże, dlatego zdecydowaliśmy się na wyłączenie tego odcinka z ruchu pieszego i rowerowego - mówi rzecznik. -Pragnę przypomnieć, że po drugiej stronie ulicy Włościańskiej znajduje się taki sam ciąg komunikacyjny, dlatego radzimy z niego korzystać. Najgorsza sytuacja jest na wysokości zakładu energetycznego, tam kanał wraz z kolektorem jest najbardziej uszkodzony. Chodnik wyłączony jest od starej cegielni, aż do skrzyżowania z ulicą Wierzbową – wyjaśnia Dragan.
Okazuje się, że wymiana kolektora to wydatek ponad pół miliona złotych. W budżecie na ten rok zabezpieczona kwota była mniejsza o 100 tysięcy.
- Do przetargu zgłosiła się tylko jedna firma, ale warunków finansowych nie mogliśmy zaakceptować, dlatego do sprawy wrócimy na wiosnę przyszłego roku – dodaje Dragan.
Urzędnicy tłumaczą, że oznakowanie nie zostało ustawione, bo ktoś miał taki kaprys. Miejsce, gdzie występuje zapadlina jest niebezpieczne. Chodnik zamknięty jest na odcinku kilkuset metrów.