Ponad rok od tragedii w Brzegu. Prokuratura chce wyższych kar dla kierowników budowy
Wracamy do tragicznych wydarzeń, do których doszło w maju 2015 roku na ulicy Krzyszowica. Podczas spaceru do studzienki kanalizacyjnej wpadł pięcioletni chłopczyk. W wyniku odniesionych obrażeń dziecko umarło w szpitalu po kilku dniach. W tej części miasta prowadzone były prace modernizacyjne sieci wodno-kanalizacyjnej. Źle zabezpieczona studzienka oraz teren robót doprowadziły do tragedii. Brzeska prokuratura po ponad rocznym dochodzeniu żąda wyższych kar dla osób odpowiedzialnych za ten wypadek.
- Szereg zaniedbań na budowie oraz opinie biegłych pozwoliły nam na zmianę zarzutów – wyjaśnia prokurator Wojciech Fabijaniak z Prokuratury Rejonowej w Brzegu.
- Początkowo mówiliśmy o narażeniu człowieka na utratę zdrowia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Dziś to zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci – tłumaczy śledczy. - Kompleksowa ocena materiału dowodowego, w tym uzyskane opinie biegłych z zakresu BHP oraz prawa budowlanego, jednoznacznie potwierdziły szereg uchybień i bardzo poważnych zaniedbań na terenie prowadzonych robót budowlanych, w tym przy studzience, do której wpadł chłopczyk.
Zarzuty usłyszało trzech pracowników nadzorujących roboty budowlane. To kierownik budowy i jego dwóch zastępców. Podejrzani nie przyznają się do winy, skorzystali z prawa do odmowy zeznań. Grozi im kara do pięciu lat więzienia.
Dodajmy, że w trakcie prokuratorskiego śledztwa wyszło na jaw, że kilka dni przed tragedią do feralnej studzienki wpadł nastoletni chłopiec. Doznał wyłącznie urazu nogi. Pracownicy zignorowali ten sygnał i nie doprowadzili do zabezpieczenia wejścia do kanału. Kilka dni później wpadł tam pięciolatek.
Akt oskarżenia ma trafić do sądu w połowie września. Do sprawy będziemy wracać.
- Początkowo mówiliśmy o narażeniu człowieka na utratę zdrowia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Dziś to zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci – tłumaczy śledczy. - Kompleksowa ocena materiału dowodowego, w tym uzyskane opinie biegłych z zakresu BHP oraz prawa budowlanego, jednoznacznie potwierdziły szereg uchybień i bardzo poważnych zaniedbań na terenie prowadzonych robót budowlanych, w tym przy studzience, do której wpadł chłopczyk.
Zarzuty usłyszało trzech pracowników nadzorujących roboty budowlane. To kierownik budowy i jego dwóch zastępców. Podejrzani nie przyznają się do winy, skorzystali z prawa do odmowy zeznań. Grozi im kara do pięciu lat więzienia.
Dodajmy, że w trakcie prokuratorskiego śledztwa wyszło na jaw, że kilka dni przed tragedią do feralnej studzienki wpadł nastoletni chłopiec. Doznał wyłącznie urazu nogi. Pracownicy zignorowali ten sygnał i nie doprowadzili do zabezpieczenia wejścia do kanału. Kilka dni później wpadł tam pięciolatek.
Akt oskarżenia ma trafić do sądu w połowie września. Do sprawy będziemy wracać.