"Apelujemy o zdrowy rozsądek i merytoryczny dialog". Opolscy politycy o konflikcie w Aglomeracji Opolskiej
Nie widać końca impasu w Aglomeracji Opolskiej. Trwa spór o to, kto może lub powinien być przewodniczącym stowarzyszenia. Prezydent Arkadiusz Wiśniewski prezentuje otrzymaną z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego odpowiedź, że to on musi stać na czele stowarzyszenia. Problem w tym, że Zarząd Województwa dostał z tego samego resortu inną interpretację przepisów. O opinię w tej sprawie zapytaliśmy gości Niedzielnej Loży Radiowej.
Grzegorz Sawicki, wicemarszałek regionu z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego, uważa, że dla sejmiku nie ma większego znaczenia, kto przewodniczy aglomeracji.
- Dla nas najważniejsze jest, żeby stowarzyszenie działało sprawnie, dlatego apelujemy do prezydenta i członków aglomeracji o dogadanie się. Ferment medialny i szum informacyjny niczemu nie służą - mówi.
Zdaniem Józefa Kotysia z Mniejszości Niemieckiej, stowarzyszenie działa w ramach swojego statutu, a głównym problemem jest brak zaufania wobec Wiśniewskiego.
- Trudno ufać partnerowi, który bez konsultacji z sąsiadem próbuje zabrać mu najbardziej smakowite części gmin. Konsorcjum czy organizacja bez zaufania do lidera nie może zajechać daleko - twierdzi Kotyś.
Paweł Grabowski z ruchu Kukiz'15 zwraca z kolei uwagę na społeczną płaszczyznę sporu.
- Mam wrażenie, że niestety idzie to w kierunku, gdzie spór prowadzony nierozważnie zakończy się rozłamem między mieszkańcami stolicy regionu a mieszkańcami podopolskich gmin - ostrzega.
Według Sławomira Kłosowskiego, europosła Prawa i Sprawiedliwości, nie można bagatelizować opinii Ministra Rozwoju Regionalnego.
- Ministerstwo Rozwoju Regionalnego jest resortem odpowiedzialnym w dużej mierze za nadzór nad dystrybucją pieniędzy unijnych i jeżeli wpływa taka odpowiedź, nie żartujmy sobie z tego faktu - mówi.
- Prezydent Wiśniewski zachowuje się trochę jak Neron, który dla udowodnienia swoich racji spalił swój Rzym - komentuje sytuację poseł Leszek Korzeniowski, opolski lider Platformy Obywatelskiej. - Nie można stawiać wszystkich pod ścianą i twierdzić, że tylko ja mam rację. Poza tym jeżeli ktoś chce zabrać część gminy - na przykład Elektrownię Opole z gminy Dobrzeń Wielki - niech zabierze całą gminę, niech sobie zabierze gminę Turawę ze wszystkimi jej problemami - dodaje polityk PO.
Łukasz Dymek z .Nowoczesnej porównuje natomiast obecną sytuację do pata szachowego, gdzie obie strony są przegrane, bo nie mogą wykonać zwycięskiego ruchu.
- Dla nas najważniejsze jest, żeby stowarzyszenie działało sprawnie, dlatego apelujemy do prezydenta i członków aglomeracji o dogadanie się. Ferment medialny i szum informacyjny niczemu nie służą - mówi.
Zdaniem Józefa Kotysia z Mniejszości Niemieckiej, stowarzyszenie działa w ramach swojego statutu, a głównym problemem jest brak zaufania wobec Wiśniewskiego.
- Trudno ufać partnerowi, który bez konsultacji z sąsiadem próbuje zabrać mu najbardziej smakowite części gmin. Konsorcjum czy organizacja bez zaufania do lidera nie może zajechać daleko - twierdzi Kotyś.
Paweł Grabowski z ruchu Kukiz'15 zwraca z kolei uwagę na społeczną płaszczyznę sporu.
- Mam wrażenie, że niestety idzie to w kierunku, gdzie spór prowadzony nierozważnie zakończy się rozłamem między mieszkańcami stolicy regionu a mieszkańcami podopolskich gmin - ostrzega.
Według Sławomira Kłosowskiego, europosła Prawa i Sprawiedliwości, nie można bagatelizować opinii Ministra Rozwoju Regionalnego.
- Ministerstwo Rozwoju Regionalnego jest resortem odpowiedzialnym w dużej mierze za nadzór nad dystrybucją pieniędzy unijnych i jeżeli wpływa taka odpowiedź, nie żartujmy sobie z tego faktu - mówi.
- Prezydent Wiśniewski zachowuje się trochę jak Neron, który dla udowodnienia swoich racji spalił swój Rzym - komentuje sytuację poseł Leszek Korzeniowski, opolski lider Platformy Obywatelskiej. - Nie można stawiać wszystkich pod ścianą i twierdzić, że tylko ja mam rację. Poza tym jeżeli ktoś chce zabrać część gminy - na przykład Elektrownię Opole z gminy Dobrzeń Wielki - niech zabierze całą gminę, niech sobie zabierze gminę Turawę ze wszystkimi jej problemami - dodaje polityk PO.
Łukasz Dymek z .Nowoczesnej porównuje natomiast obecną sytuację do pata szachowego, gdzie obie strony są przegrane, bo nie mogą wykonać zwycięskiego ruchu.