Na koszenie brzegów rzeki trzeba mieć zgodę z Warszawy
- Żadnych ptaków w tych chaszczach przy rzece nie widziałem – twierdzi Józef Porada, sołtys Łąki Prudnickiej.
- O tym, że występują tam jakieś lęgowiska zdecydowano chyba za biurkiem. Mieszkam nad tą rzeką. Chodziłem po niej i nie widziałem tam żadnego ptaszka. Stąd dziwi mnie opinia dyrekcji ochrony środowiska - powiedział Porada.
- To jest bajzel i nic więcej – uważa mieszkanka Łąki Prudnickiej, której dom przez drogę sąsiaduje ze Złotym Potokiem. – Władza bierze tylko pieniądze, a właściciele posesji koszą. Jak było tu wykoszone, to wyglądało bardzo fajnie. A teraz, co tutaj jest? Nic nie widać, jak się ulicą jedzie.
Wykoszenie Złotego Potoku stanie się możliwe po uzyskaniu zezwolenia na niszczenie jaj i form rozwojowych pluszcza i pliszki górskiej. Z wnioskiem w tej sprawie Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych wystąpił do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Bez tej zgody nie można rozpocząć wykaszania brzegów rzeki.
Posłuchaj:
Jan Poniatyszyn