Opolscy politycy komentują manifestację związkowców
- Prawdopodobnie już wkrótce zrealizowany zostanie jeden z postulatów mówiący o odmrożeniu płac w sferze budżetowej. Jest to rzecz oczekiwana i wszyscy to rozumiemy, ponieważ ta blokada trwa już od 5 czy 6 lat - powiedział w Niedzielnej Loży Radiowej Stanisław Rakoczy z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Była to manifestacja merytoryczna, prezentująca problemy poszczególnych grup zawodowych. Mamy rok wyborczy, więc jest czas, aby o pewne rzeczy zawalczyć i ja to rozumiem - dodaje Ryszard Galla z Mniejszości Niemieckiej.
Tadeusz Jarmuziewicz z Platformy Obywatelskiej przyznał, że różnice w zarobkach w sferze budżetowej i prywatnej są coraz większe. - W ubiegłym tygodniu pojawiła się informacja, że średnia płaca w sektorze przemysłowym do ponad 4200 zł. Będą dwie Polski - ci, którzy pracują w sektorze przedsiębiorstw i ci, którzy pracują w budżetówce - zauważa polityk PO.
- Najliczniejszą grupą podczas manifestacji byli nauczyciele. Sytuacja jest nieciekawa, jeśli chodzi o ich wynagrodzenia. Mamy tutaj zagrożenie odpływu z zawodu tych, którzy są najlepiej przygotowani w stopniu nauczyciela dyplomowanego - zauważył Sławomir Kłosowski z Prawa i Sprawiedliwości.
- Premier Ewa Kopacz nie spotkała się z protestującymi, a to błąd polityczny. Pani premier mogłaby pokazać, że rządzi i ma jakieś zdanie. Nie wiem jak jej kalendarz wyglądał, nie było jej, uważam, że wszyscy powinniśmy być zawiedzeni, a postulaty związkowców są słuszne - uważa Adam Kępiński z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
- Protesty nie mają nic wspólnego z rokiem wyborczym. Problemem jest to, że od 2007 roku rządzący nic nie zrobili. Co chwilę są protesty - podkreśla Marcin Roll z Solidarnej Polski.
Goście Niedzielnej Loży Radiowej zgodnie podkreślili pokojowy charakter warszawskiej manifestacji.
Posłuchaj:
Oprac. Justyna Maćkowiak