Samobój BILANS 2014
Garbowski popełnił dwa błędy: nie docenił przeciwników i przecenił podwładnych. Trudno powiedzieć, kto zaszkodził mu bardziej. Poseł SLD wyraźnie stracił tempo, gdy w Opolu pojawił się Janusz Kowalski, były opolski radny i założyciel stowarzyszenia Stop Korupcji, który w 2002 roku ostro atakował polityków SLD zamieszanych w aferę ratuszową. Tym razem pod szyldem kampanii społecznej wymierzonej w Garbowskiego zaczął mu wytykać powiązania z tamtą ekipą. Dołączył do niego poseł Solidarnej Polski Patryk Jaki, który zarzucił Garbowskiemu, że w tamtych niesławnych czasach zasiadał w radach nadzorczych dzięki skorumpowanym kolegom z SLD. Choć Garbowski powinien się spodziewać tego rodzaju ataków, był wyraźnie zmieszany i reagował mało energicznie.
Potem potknął się o własny sztab. Choć do dziś trudno w to uwierzyć, doświadczona ekipa z radną Małgorzatą Sekulą na czele, które niejedne wybory miała za sobą, nie zebrała dostatecznej listy podpisów poparcia dla kandydatów SLD na radnych. Przedstawiła za to listy skserowane, co wyłapała miejska komisja wyborcza. I zaczął się polityczny horror. Do prokuratury poszło zawiadomienie o sfałszowaniu list, potem zaczęło się liczenie podpisów. I okazało się, że jest ich za mało! Nie pomógł przyjazd wyborczej pełnomocniczki SLD z Warszawy i odwołanie do PKW. Opolska lewica zarejestrowała tylko dwie z pięciu list, czyli o jedną za mało, by zarejestrować kandydata na prezydenta. Garbowski, uważany za jednego z faworytów, po prostu nie mógł wystartować. Przez moment wydawało się, że może wystawi go Nowa Opolska Lewica założona przez działaczy partii Janusza Palikota, ale nic z tego nie wyszło.
Garbowski trzymał fason, nadal zwoływał konferencje prasowe, kogoś popierał, kogoś atakował. Ale była to musztarda po obiedzie. Co dalej? Niektórzy twierdzą, że to może być początek końca kariery posła lewicy, który przez chwilę był nawet twarzą całej samorządowej kampanii SLD.
Marek Świercz