Pracowity rok nyskich Maltańczyków. Darów dużo, wolontariuszy niewielu, siedziba zimna
Pracowicie spędziła rok Maltańska Służba Medyczna w Nysie. Stosy darów z Niemiec, które zostały rozdysponowane pomiędzy potrzebujących, akcje zabezpieczające, wypożyczalnia sprzętu rehabilitacyjnego, pomoc konkretnym rodzinom. Tymczasem Maltańczycy wciąż nie mają odpowiedniej siedziby, a ogromną akcją logistyczną zajmuje się garstka społeczników.
- Przez nasze ręce przeszły w tym roku setki ton darów. Wszystko to od Bernharda Serwuschoka, Maltańczyka z niemieckiej Vechty, który przywiózł do tej pory na Opolszczyznę transporty wartości prawie 2 milionów euro. To nasz przyjaciel i nigdy nie pomija Nysy – mówi Irena Wolak, do niedawna komendantka Maltańskiej Służby Medycznej w Nysie, która przed 15 laty tworzyła jej zręby.
- Teraz postanowiłam odpocząć, bo jestem na emeryturze i oddałam władzę młodszym, ale się nie da. Nasi wolontariusze pracują, mają swoje rodziny i obowiązki, a tutaj jest tyle zajęć, że trzeba być na okrągło i codziennie. No więc jestem – mówi pani Irena.
Nyscy Maltańczycy prowadzą wypożyczalnię sprzętu rehabilitacyjnego, zabezpieczają imprezy (mają własną karetkę), inwentaryzują i rozdzielają dary – nie tylko dla szpitali, domów pomocy, domów dziecka, noclegowni i rodzin w powiecie nyskim. Pomoc sięga dalej.
- Bernhard Serwuschok objął też opieką rodziny w najtrudniejszej sytuacji zdrowotnej i socjalnej, które mieszkają na Opolszczyźnie. Tym samym my je odwiedzamy i dbamy o ich potrzeby – mówi Irena Wolak.
Bolączką jest natomiast brak odpowiedniej siedziby. Służba maltańska korzysta z pomieszczeń w budynku socjalnym na nowym, nyskim cmentarzu. Dojazd dla ciężarówek z darami jest wprawdzie dogodny, ale panuje ciasnota magazynowa i dokucza zimno. Wolak przyznaje, że władze – zarówno powiatowe, jak i gminne – wielokrotnie obiecywały swoją pomoc, ale oferowane lokalizacje nie spełniają wymogów. Ostatnio burmistrz Nysy zadeklarował podłączenie dotychczasowego lokalu do miejskiej sieci ciepłowniczej – o ile tylko okaże się to możliwe technicznie. Otwartą pozostaje natomiast kwestia braku dużych magazynów.
- Dostajemy tyle darów dla mieszkańców i instytucji, że nie mamy ich gdzie przechowywać. Są też transporty z taką ilością łóżek dla obłożnie chorych, czy wózków inwalidzkich, że nawet poprzez Radio Opole szukamy odbiorców „od ręki” – mówi pani Irena.
- Teraz postanowiłam odpocząć, bo jestem na emeryturze i oddałam władzę młodszym, ale się nie da. Nasi wolontariusze pracują, mają swoje rodziny i obowiązki, a tutaj jest tyle zajęć, że trzeba być na okrągło i codziennie. No więc jestem – mówi pani Irena.
Nyscy Maltańczycy prowadzą wypożyczalnię sprzętu rehabilitacyjnego, zabezpieczają imprezy (mają własną karetkę), inwentaryzują i rozdzielają dary – nie tylko dla szpitali, domów pomocy, domów dziecka, noclegowni i rodzin w powiecie nyskim. Pomoc sięga dalej.
- Bernhard Serwuschok objął też opieką rodziny w najtrudniejszej sytuacji zdrowotnej i socjalnej, które mieszkają na Opolszczyźnie. Tym samym my je odwiedzamy i dbamy o ich potrzeby – mówi Irena Wolak.
Bolączką jest natomiast brak odpowiedniej siedziby. Służba maltańska korzysta z pomieszczeń w budynku socjalnym na nowym, nyskim cmentarzu. Dojazd dla ciężarówek z darami jest wprawdzie dogodny, ale panuje ciasnota magazynowa i dokucza zimno. Wolak przyznaje, że władze – zarówno powiatowe, jak i gminne – wielokrotnie obiecywały swoją pomoc, ale oferowane lokalizacje nie spełniają wymogów. Ostatnio burmistrz Nysy zadeklarował podłączenie dotychczasowego lokalu do miejskiej sieci ciepłowniczej – o ile tylko okaże się to możliwe technicznie. Otwartą pozostaje natomiast kwestia braku dużych magazynów.
- Dostajemy tyle darów dla mieszkańców i instytucji, że nie mamy ich gdzie przechowywać. Są też transporty z taką ilością łóżek dla obłożnie chorych, czy wózków inwalidzkich, że nawet poprzez Radio Opole szukamy odbiorców „od ręki” – mówi pani Irena.