Nie aorta, lecz mur
Opowiadał o tym, jak tysiące ludzi dało się nabrać na wielką makietę przedstawiającą front supermarketu i towarzyszący akcji zgiełk reklamowy. Lud myślał, że to wymarzony sezam z promocyjnym piwem i parówkami, a to była tylko gigantyczna zadrukowana szmata, za którą nie było nic. Puste pole i szkielet rusztowań.
Przypomina mi się ten Czeski sen, gdy myślę o polskich autostradach. Nie będę się tu wyżywał na tempie ich budowy czy jakości materiału, bo to ograne. Zwrócę uwagę na coś, czego sobie nie uświadamiałem, aż nie zostałem oświecony pewnym mądrym tekstem. Otóż, żeby użyć prostych porównań, polskie autostrady nie przypominają aorty, która tłoczy życiodajny tlen do zakamarków gospodarczego organizmu, lecz raczej Chiński Mur, który dzieli. Owszem, łączy Wrocław z Katowicami, ale już nie miasteczka powiatowe leżące po drodze. Owszem, pozwala szybciej dotrzeć do nas kierowcy tira z Lizbony, wiozącego tuńczyka na sushi dla ministry sportu, ale już piekarz z mieściny położonej po jednej stronie ma ze swoimi bułkami do mieściny leżącej po drugiej stronie asfaltu jak za morze. Wszystko to przez brak wiaduktów, przejazdów i zjazdów, których mała liczba przywodzi właśnie na myśl ten czeski film - że wszystko to jest makietą, wszystko to jest na pokaz, na niby. Może się kiedyś dorobi resztę, ale raczej nie, bo kto u nas słyszał o dorabianiu reszty. Ważne, aby jako tako wszystko trzymało się kupy w dniu przecięcia wstęgi.
Każdy, kto był w Niemczech lub w Austrii, wie jak obfite w zjazdy i wiadukty są tamtejsze autostrady. Tam autobana nie dzieli, lecz łączy. Nie utrudnia, lecz pomaga i wspomaga, zwłaszcza lokalny biznes. Teraz proszę sobie policzyć, jak wstydliwie mało mamy zjazdów na naszym opolskim odcinku A4, który i tak jest pod tym względem w czołówce kraju, bo taka na przykład A2 leci z Niemiec przez województwo lubuskie niczym droga eksterytorialna - prawie nie sposób się na nią wedrzeć, tak mało jest tam wjazdów i w tak dziwacznych są one miejscach.
Mam taką propozycję dla władz. Jeśli nie można tych zjazdów wybudować, to je przynajmniej - jak w tym Czeskim śnie - namalujmy.
Posłuchaj felietonu: