Gazu mało, ale...
Dla nas, Polaków, jest dużo istotniejsza od tego, czy Tusk się akurat gniewa na Pawlaka i czy Gowin rzeczywiście wyrasta na numer dwa w Platformie. To raport Państwowego Instytutu Geologicznego, który stwierdza, że gazu łupkowego jest na naszym terenie nawet dziesięciokrotnie mniej niż wskazywały to wstępne szacunki.
Niby informacja to smutna, ale nie do końca, gdyż jest z nią trochę tak jak z tym pesymistą, optymistą i szklanką. Pesymista twierdzi, że szklanka jest tylko w połowie pełna, a optymista – że aż w połowie.
Bo jednocześnie ten sam instytut raportuje, że gazu łupkowego mamy nadal i tak kilkukrotnie więcej, niż wynoszą nasze zasoby gazu konwencjonalnego. Starczyłoby go aż na 65 lat! Perspektywa jeszcze kilka lat temu nie do uwierzenia. Można zatem powiedzieć, że w światowym totolotku trafiliśmy nie skumulowaną szóstkę, lecz dobrze płatną piątkę. A mimo to w tych szczątkowych komentarzach na temat nie nazbyt optymistycznego raportu PIG-u, można było usłyszeć słabo maskowane Ufffff... Jakby kamień spadł nam z serca, jakby los zaoszczędził nam dodatkowej fatygi. Nie ma gazu? No i dobrze...
Skąd takie reakcje? Nie jestem psychologiem społecznym, ale sądzę, że my i tak podskórnie czujemy, że choćby gazu starczyło nam do końca świata, to i tak w naszym kraju będzie on piekielnie drogi. Bo taka już uroda naszej ekonomii: tu nigdy nic nie tanieje, wszystko zawsze idzie do góry.
Czujemy ponadto intuicyjnie, że zwyczajny Kowalski niewiele z tego gazu będzie miał. Bo można to bogactwo zagospodarować jak? Otóż można po rusku lub po skandynawsku. W tym pierwszym przypadku kasa z bogactw narodowych ląduje na prywatnych kontach biznesmenów z KGB-owskim rodowodem i jest trwoniona na kupowanie klubów piłkarskich, pałaców i mercedesów. W drugim - tak dzieje się w Norwegii - zyski lądują na narodowym funduszu emerytalnym.
A ponieważ w Polsce wszystko jest zawsze bez formy i nieokreślone, tak i zyski z gazu ulotnią się w sposób gazom właściwy. Trochę dostanie państwo i przeputa je na biurokrację oraz budżetową łataninę, trochę skubną zagraniczne koncerny, jakieś ochłapy dostaną się tym tubylcom, którzy przy gazie akurat będą pracować. Przy czym, aby dostać taki luksusowy etat, trzeba będzie być żoną, szwagrem lub kochankiem jakiegoś polityka czy innego wójta.
Posłuchaj felietonu: