Myślowo przystrzyżeni
„Spór Schetyny z Tuskiem... Premier ma mocnego przeciwnika... Czy w PO dojdzie do wojny domowej... I ty, Brutusie?!” W tym tonie mniej więcej utrzymane były komentarze. Pomińmy tu rozważania, czy rzeczywiście Schetyna chciał dokuczyć Tuskowi i czy istnieje między nimi konflikt. Skupmy się na pewnym charakterystycznym dla obecnych czasów i bardzo powszechnym poglądzie, że wszystko, co nas otacza – partie, media, organizacje, grupy społeczne czy firmy w końcu - musi być jednolite i jednorodne. Bez pęknięć i bez szczelin. Bez różnic i bez różnorodności. Bez bogactwa poglądów i bez dyskusji między ich wyznawcami.
Wszystko powinno być silne, zwarte i gotowe. Gotowe na atak... Jakbyśmy szli na jakąś wojnę... Jakby to była ustawka kibolska, a nie demokratyczna obfitość sądów i zachowań. Jakby coca cola toczyła bój z pepsi o rynki zbytu, albo snickers wojował z marsem o nasze podniebienia.
Jak redakcja – mniejsza o to: gazety, radia, telewizji czy portalu – to równiutko przystrzyżona intelektualnie, niczym bukszpan na wiosnę. Wszyscy tak samo sądzą, wszyscy tak samo piszą i wiadomo, czego się po kim spodziewać. Nie ma żadnych wewnętrznych polemik, sporów, kłótni myślowych, a tylko zwarty front stadnego myślenia. Zamiast ciekawych mediów, będących zbiorowiskami barwnych oryginałów, mamy produkowane przez kolonie takich samych klonów jednorodne bloki informacyjno-publicystyczne, przypominające oszlifowane bloki z kamienia - i nierzadko jak one ciężkie.
Podobnie jest w partiach. Zero indywidualizmu, zero oryginalności, zero kontry intelektualnej. Ruki pa szwam i poglądy jak spod matrycy.
I dlatego – myślowo przystrzyżonych - tak bardzo nas potem zdumiewa to, że wicepremier może mieć inne zdanie niż premier. I gdy jak jeden powie, że będzie padać, a drugi, ze chyba zaświeci słońce, to upatrujemy w tym zapowiedzi rychłego rozłamu i wzajemnego podkopywania się.
Ludzie, zacznijcie mieć własne zdanie.