W efekcie nie powiódł się plan zupełnego odrzucenia ludności kurdyjskiej od granicy, na czy Turcji zależało najbardziej.
- To był powrót do starej idei pasa arabskiego, stworzenia takiego bufora demograficznego między Kurdami tureckimi i irackimi z jednej strony a z drugiej Kurdami syryjskimi, którzy zostaliby wypchnięci w głąb Syrii. Żeby nie było wątpliwości, to jest zbrodnia przeciwko ludzkości, bo to są czystki etniczne zdefiniowane w prawie międzynarodowym - tłumaczył nasz gość. - Turcja chciała zrealizować dwa cele: pozbyć się uchodźców i pozbyć się dwóch milionów Kurdów przy swojej granicy. I to się jej nie udało.
Zdaniem Repetowicza, polityczna cena, jaką zapłaci Ankara, jeszcze nie jest znana.
- Jest to gigantyczna porażka wizerunkowa. Turcji nie udało się narzucić własnej narracji, bo była ona zupełnie niewiarygodna - dodaje. - Informacje, jak zachowuje się tam Turcja, bombardowanie szpitali, ostrzeliwanie ambulansów, egzekucje - to wszystko tak mocno zburzyło wizerunek Turcji, że jej propagandowe działania pozostały bezskuteczne. Także się do tego przyczyniłem, opisując to, co w Syrii widziałem. Przyszłość pokaże, jaką cenę zapłaci Erdogan. Na razie to głównie rosnące uzależnienie od Rosjan. Ale ta cena może być wyższa, polityczna i gospodarcza.
Nasz gość mówił także o dowodach na bliską współpracę tureckich służ z dżihadystami z Państwa Islamskiego. Jednym z tych dowodów jest to, że zabity niedawno przez Amerykanów al-Baghdadi ukrywał się w bazie oddalonej o trzy kilometry od tureckiej granicy. Trudno zakładać, że Turcy o tym nie wiedzieli. Nie wiedzieli za to o amerykańskiej operacji wymierzonej w kalifa Państwa Islamskiego.