- 2520 złotych to jest nasza propozycja na następny rok, bo uważamy, że 2450 jest zbyt małym ruchem, tym bardziej, że rząd zapowiada, że polepszy się sytuacja całej sfery publicznej - powiedział w debacie "Pracodawcy - związkowcy. Wspólna sprawa" Jerzy Szteliga z OPZZ. Dodał, że w sferze publicznej jest kilkanaście procent pracowników, którzy otrzymują minimalne wynagrodzenie, na które składa się również wysługa lat i premia.
- Jak popatrzymy od 2015 roku, płaca minimalna wzrosła o 700 złotych. Poprzednio, na taki wzrost, trzeba było czekać przez 10 lat - zwrócił uwagę dr Witold Potwora ekonomista Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji. - Jeśli gospodarka ma się dobrze i rozwija się w tempie powyżej 3.5%, a Polska rozwija się w tempie 4.8%, wiele kwestii można załatwić. Szacuje się, że około 1.5 mln osób w Polsce otrzymuje minimalne wynagrodzenie, mnie się wydaje, że jest to mniej, bo część z nich oprócz minimum, dostaje dodatek "pod stołem" - dodał.
Piotr Pancześnik z Kongregacji Przemysłowo-Handlowej zwrócił uwagę na inny aspekt.
- Płaca minimalna to bariera wejścia na rynek pracownika. Szybsze jej podnoszenie jest możliwe tylko w okresach koniunktury gospodarczej. Problemem pracodawcy nie tyle jest wysokość wynagrodzenia pracownika, ale jego pochodne, rzutujące na koszty pracy. Przez to tracimy na konkurencyjności gospodarki - mówił w debacie.