Nasz gość był jednym z najbardziej zdeterminowanych przywódców protestów przeciwko zmianie granic Opola. Potem znalazł się gronie tych "wiejskich" radnych, którzy do końca kadencji mieli pracować w Radzie Miasta Opola. Odmówił jednak złożenia ślubowania, bo - jak podkreślał - ślubował Dobrzeniowi. Jesienią został wójtem Dobrzenia Wielkiego, wprowadził też do rady największą grupę radnych.
Jak mówi, jego dzisiejsze relacje z prezydentem Opola to chłodna kurtuazja i chłodna współpraca w ramach Aglomeracji Opolskiej.
- Nie polubię kogoś, kto skrzywdził mnie i moich mieszkańców - deklaruje Szlapa.
Jak wielka to krzywda? Nasz gość mówi, że gmina utraciła 40 z 70 mln zł, jakie miała przed zmianą granic. 15 mln to wpływy podatkowe z zabranych terenów, kolejne 25 mln to podatek płacony przez Elektrownię Opole. Jeśli dziś gmina jakoś spina budżet (po wprowadzeniu drastycznych oszczędności), to tylko dlatego, że poprzedni wójt Henryk Wróbel zostawił kilkanaście milionów zapasów a Opole wspiera gminę finansowo.
- Ale za dwa lata to się skończy i zostanę z pięciomilionową dziurą - mówi Szlapa.
Jaki ma na to pomysł? Skoro nie można - jak dodaje: na razie - wrócić do dawnych granic, to potrzebna jest pewna korekta. Gdyby Opole oddało część przejętych gruntów, to Dobrzeń byłby w stanie się zbilansować i zyskałby tereny pod inwestycje (w tej chwili praktycznie ich nie ma).
- Jeszcze o tym z prezydentem Opola nie rozmawialiśmy, ale przygotowujemy takie spotkanie. Liczymy, że nasza naprawdę trudna sytuacja zostanie zrozumiana - dodaje nasz gość.