Nasz gość podkreślał, że tego rodzaju debaty służą posłom związanym z polską opozycją do kreowania nieprawdziwego obrazu naszego kraju, na którym opierają się potem politycy z innych krajów, powtarzając tezy o tym, że "rząd PiS" (bo nie używają określeń "rząd polski") narusza demokrację i praworządność.
- Jedna z młodych posłanek wprost powiedziała, że swoje opinie na temat Polski opiera na mailach, które dostaje, a także forach internetowych, które czytuje. Czy to jest poważne? - pytał retorycznie Kłosowski. - Ale co mają sobie myśleć politycy z innych państw, gdy widzą, że Polskę najostrzej krytykują polscy posłowie, ci związani z opozycją? I na tym polega strategia totalnej opozycji.
Kłosowski mówił też o podwójnych standardach - co rusz unijni politycy i urzędnicy atakują Polskę czy Węgry, ale milczą, gdy trzeba zabrać głoś w sprawie o wiele poważniejszego kryzysu w Katalonii. Nasz gość przekonywał także, że straszenie Polski zastosowaniem artykułu 7, co może doprowadzić do ograniczenia praw członkowskich naszego kraju, jest niepoważne, bo do tego potrzebna jest jednomyślność, której eurobiurokraci nie uzyskają w sytuacji, gdy po stronie Polski opowiadają się Węgry, zagrożone zresztą identycznymi unijnymi szykanami.
- Unijne ataki opozycji są kontrskuteczne, bo Polacy nie lubią, gdy ktoś z zewnątrz próbuje nimi rządzić - ocenia sytuację Kłosowski.