Jarosław Pilc, jeden z liderów stowarzyszenia walczącego ze smogiem, zawiadomił prokuraturę o tym, że w Opolu stosuje się dmuchawy, choć zabrania tego program ochrony powietrza uchwalony przez sejmik województwa w 2013 roku. W jego ocenie, odpowiedzialność ponosi Miejski Zarząd Dróg oraz Straż Miejska, która nie ściga tych, którzy wykorzystują dmuchawy do "sprzątania" chodników. Maślak mówi jednak, że sprawa nie jest taka prosta. Niezależnie od kompetencji strażników miejskich, problemem jest niefortunny zapis w programie, który mówi, że nie wolno używać dmuchaw do "zbierania liści".
- Gdy pouczamy tych, którzy dmuchawy stosują, słyszymy, że oni wcale liście nie zbierają - mówi.
Jakimś rozwiązaniem, które ułatwiłoby strażnikom miejskim działanie, mogłoby być dodanie stosownego zapisu do regulaminu utrzymania czystości w mieście Opolu. Na razie nikt jednak z taką inicjatywą nie wystąpił.
Naszego gościa pytaliśmy także o budzące kontrowersje reklamy. Sprawa, jak mówi Maślak, powinna zostać uporządkowana, ostatnio straż rozmawiała na ten temat z miejskim architektem. Ale temat nie jest prosty.
- To jest tak zwany przepis skutkowy. Jeśli komuś dana reklama przeszkadza, bo na przykład narusza jego uczucia religijne, interweniujemy - tłumaczy. - Był taki przypadek, że ktoś poskarżył się na reklamę pewnego lokalu nocnego. Jeśli reklama stoi w pasie drogi publicznej, możemy więcej, jeśli na terenie prywatnym, to możemy tylko właściciela terenu poinformować o tym, że jest taki problem.