Pszon jest zdania, że niezależnie od tego, jak prezydent Arkadiusz Wiśniewski próbowałby sprzedać swój pomysł (bo były głosy, że protesty to efekt fatalnej polityki komunikacyjnej), to i tak wywołałby on opór mieszkańców podopolskich miejscowości.
- Do tej pory protesty były skoordynowane, samorządowcy potrafili o to zadbać - mówi nasz gość. - Teraz może się okazać, że będą bardzo spontaniczne, pojawiają się różne pomysły, słyszałam o wylewaniu gnojówki. Myślę, że wójtowie się takiego scenariusza obawiają - dodaje.
O tym, że atmosfera jest napięta a mieszkańcy sołectw mających trafić w granice Opole są do tej wizji nastawieni negatywnie, świadczą także wypowiedzi samych zainteresowanych zebrane przez red. Bogusława Kalisza.
Przypomnijmy także, że według zapowiedzi Martyny Kolemby, rzeczniczki prasowej opolskiego wojewody, opinia publiczna pozna treść opinii wojewody dopiero po tym, jak trafi ona do rąk właściwego ministra.