Paryż/wioślarstwo - trener Wojciechowski: w naszej medalowej czwórce jest czterech liderów
"Oglądałem wyścig jak zwykle - plecami do toru" - powiedział dziennikarzom doświadczony szkoleniowiec, który w 2008 roku doprowadził do olimpijskiego złota Adama Korola, Marka Kolbowicza, Konrada Wasielewskiego i Michał Jelińskiego. W Pekinie także odwracał wzrok od finałowego biegu.
"Dziś widziałem więcej - początek, środek i koniec, czyli najważniejsze momenty. Przełamałem klątwę czwartego miejsca, która towarzyszyła nam na ostatnich igrzyskach. Przez 30 lat prawie się w to bawiłem, więc pora myśleć o innym, drugim życiu, bo niewiele zostało. Ze sportem nie skończę, zawsze coś tam będę robił" - mówił trener.
Nie chciał porównywać czwórek z 2008 i 2024 roku. "Nie lubię porównań. Na zrobienie osady trzeba przynajmniej trzy lata. Trzeba wycisnąć z tych ludzi to, co mają w sobie najlepszego. Ci chłopcy byli trochę inni - bardziej dynamiczni. Bardziej wesoło podchodzili do tematu, ale solidnie. Tamci to była ciężka, mocna robota, ale też skuteczna" - analizował.
Zdaniem doświadczonego szkoleniowca nie ma sensu charakteryzować medalistów, bo już raz to zrobił i potem "się z niego śmiali".
"Prawda jest taka, że chcieli razem wiosłować. A już w ostatnich dwóch latach nie było mowy o zmianach w osadzie. Pozytywna solidarność przyniosła sukces. Każdy z tych chłopaków jest inny. Z każdym można było pogadać. Nie zawsze poważnie, ale rozumieli o co chodzi w tym sporcie. Tam jest czterech liderów. Jak się spotykają, to każdy ma swoje zdanie. Wiosłują jednak w jednym kierunki - do tego tyłem" - zdradził trener.
Podkreślił, że było czterech mocnych wioślarzy, więc można było się nastawić na dwójkę, albo czwórkę po Tokio i nastawiono się na to drugie.
Zapytany, czy jest szczęśliwy odparł: "w małżeńskim związku tak". "Udało się. Jestem nie tyle szczęśliwy, ale zadowolony, że mogę kończyć z przytupem" - podsumował.
Z Paryża Tomasz Więcławski
twi/ co/