Już niedługo ruszają zdjęcia do remake’u „Nieśmiertelnego”
„Może pozostać tylko jeden” – ten klasyczny już cytat z „Nieśmiertelnego” w reżyserii Russella Mulcahy’ego w pełni oddaje sens filmu, który w postaci remake’u zrealizuje teraz twórca „Johna Wicka”, Chad Stahelski. Oryginalna produkcja z 1986 roku opowiada o szkockim wojowniku, który okazuje się tytułowym Nieśmiertelnym (oryginalny tytuł oznacza Górala). To jeden z podobnych do niego znakomicie władających mieczem Nieśmiertelnych, których zgładzić można jedynie przez odcięcie im głowy. Od wieków walczą oni ze sobą o to, aby przy życiu pozostał tylko jeden.
Stahelski był w miniony weekend gościem Śródziemnomorskiego Festiwalu Filmowego na Malcie, gdzie w rozmowie z portalem Collider zdradził, jak wygląda sytuacja jego kolejnego projektu. „W styczniu rozpoczniemy w Szkocji zdjęcia. Dlatego zaraz po festiwalu znikam. W poniedziałek wyruszam do Szkocji, żeby obejrzeć wybrane do filmu lokacje” – mówi reżyser.
„Będzie to kolejna okazja do zrobienia dobrze tego, co kocham. Kocham to, czego dotyczy ten film. Kocham pracować z tematem nieśmiertelności i historii miłosnych poprzez czas. Uważam, że to znakomity projekt do tego, by w jedno połączyć kino historyczne ze science fiction” – kontynuuje Stahelski, którego do realizacji zachęcają też nieodzowne w „Nieśmiertelnym” walki na miecze. Były kaskader, jakim jest Stahelski, ma bowiem świadomość tego, jak bardzo filmowe są pojedynki na broń białą.
Jako że do tej pory realizował głównie filmowe strzelanki, przerzucenie się na miecze, będzie jednak dla Stahelskiego wyzwaniem. „Zachowam sedno takich walk. Większość z widzów tyle wie o strzelaninach i pościgach samochodowych, ile zobaczyło w kinie. A w pokazywanych tam filmach 95 proc. tego typu rzeczy to bzdury. Nie walczysz z 50 kolesiami na pięści, a potem sobie odchodzisz, ale to rozrywkowe. To spełnienie oczekiwań. Wiemy, że John Wick to postać z kreskówki, ale nam to nie przeszkadza. Próbujemy jednak przemycać prawdziwe zachowania z bronią, których nie powstydziliby się zawodowcy. Z mieczami będzie tak samo” – zapowiada. Podkreśla też, że filmowanie sekwencji z mieczami jest o wiele bardziej niebezpieczne niż strzelanin, w których wystrzały generowane są potem komputerowo. Prawdziwym mieczem łatwiej jest zranić siebie bądź kolegę z planu. (PAP Life)
kal/moc/