Węgry/ Media: wybory we Francji miały być terapią szokową, ale okazały się szokiem
Decyzja o przyspieszonych wyborach była w momencie ich rozpisania odważną decyzją, ale po pierwszej turze, w której Zjednoczenie Narodowe (ZN) zdobyło 33 proc. głosów., wydaje się jeszcze bardziej fatalna – dodaje pismo.
„Przez dziesięciolecia skrajna prawica była we Francji straszakiem” – zauważa HVG. „Było to ryzyko, które można było wykorzystać, aby skłonić politycznie nieaktywnych do pójścia do urn wyborczych i zmusić do współpracy nawet sprzeczne grupy interesu” – dodaje tygodnik.
„Teraz jednak Zjednoczenie Narodowe pod przywództwem Marine Le Pen osiągnęło historyczny wynik i nieubłaganie maszeruje naprzód” – komentuje HVG, podkreślając, że znacznie więcej osób postrzega ZN jako rozwiązanie, a nie jako zagrożenie.
Porażki obozu prezydenta Macrona można się było spodziewać, bo wskazywały na nią przedwyborcze sondaże – oceniła Eszter Petronella Soos, ekspertka ds. Francji, cytowana prze węgierski portal Index. Jeżeli po drugiej turze partii Marine Le Pen uda się sformować rząd, wówczas będzie miał on wyraźnie antymacronowski profil, co utrudni życie prezydentowi – dodała analityczka.
Według niej ocena decyzji Macrona o rozpisaniu wcześniejszych wyborów parlamentarnych pod względem taktycznym jest negatywna, a na ocenę strategiczną trzeba poczekać do wyborów prezydenckich w 2027 roku. Jak zaznaczyła Soos, prezydent chciał być może oddać władzę skrajnej prawicy teraz, aby straciła na popularności w wyścigu prezydenckim za trzy lata.
Soos nie wykluczyła też scenariusza ponownych wyborów parlamentarnych w przyszłym roku.
W niedzielę we Francji odbyła się pierwsza tura przedterminowych wyborów parlamentarnych, które wygrało skrajnie prawicowe ZN, uzyskując 33,2 proc. głosów. Na drugim miejscu uplasował się lewicowy Nowy Front Ludowy (28 proc.). Dopiero na trzecim znalazł się centrowy obóz Macrona, na który zagłosowało 20 proc. wyborców. (PAP)
mrf/ kar/