„Już za chwilę zobaczę Mount Everest, którego nie widziałam 18 lat. I jest to uczucie takie, jak spotkanie z wielką miłością, miłością życia. Z kimś, z czymś, co zupełnie zmieniło moje życie. Jest we mnie dużo emocji, tych dobrych, ale też wielkiej ekscytacji” - mówiła w swojej instagramowej relacji Martyna Wojciechowska na chwilę przed wejściem na pokład helikoptera.

Przed laty ten niezwykły szczyt wyznaczył nowy, bezkresny horyzont dla Wojciechowskiej i pozwolił jej udowodnić, że przy odrobinie uporu i sporym wysiłku niemożliwe nie istnieje. Po długiej przerwie podróżniczka postanowiła ponownie spojrzeć na górę, która odmieniła jej życie. W maju 2006 r. Wojciechowska wbrew wszystkiemu i wszystkim wspięła się na najwyższy szczyt Ziemi. Po tym, jak złamała kręgosłup lekarze mówili, że nie tyle nie będzie mogła się wspinać, co nie będzie mogła chodzić. Ona jednak miała jeden cel. Stanąć na własnych nogach na Dachu Świata. W wieku 31 lat zostala najmłodszą Polką w historii, która zdobyła Everest.

„Z bazy pod Everestem nie zobaczysz go w całej okazałości, a kiedy się wspinasz widzisz tylko kolejny etap, kolejny krok, który jest przed Tobą. Nie widzisz swojego celu. Jak to w życiu. Czasem trzeba spojrzeć na pewne rzeczy, na swoje własne osiągnięcia z perspektywy. I też umieć docenić to, jaką drogę przeszliśmy, jak wiele osiągnęliśmy. A dziś mam przed oczami tę jedną jedyną wyjątkową górę, która tak bardzo zmieniła moje życie i pozwoliła uwierzyć, że niemożliwe nie istnieje” - wspomniała we wpisie Wojciechowska.

Ekspedycja 49-letniej podróżniczki miała też wyjątkowy rys ze względu na ludzi, którzy jej towarzyszyli. Wojciechowska na spotkanie z Mount Everestem wybrała się z Nimą, który w 2006 roku organizował jej wyprawę na Everest oraz legendarnym kapitanem Bibekiem, jednym z najlepszych pilotów w Himalajach. (PAP Life)

mdn/ag/