Rynek wolny czy regulowany?
- To nie jest czysta sytuacja - ocenia Małgorzata Wilkos z Solidarnej Polski. - Marszałek jest regulatorem rynku usług pasażerskich w regionie a równocześnie jest uczestnikiem tego runku.
Innego zdania jest Adam Kępiński z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
- Transport publiczny nie jest zwykłym towarem, takim jak papier toaletowy - przekonuje. - Ten rodzaj usług powinien być zarządzany określoną polityką.
Andrzej Butra z PSL przypomina, że na tej trasie są już inni, także prywatni przewoźnicy. Dodaje też, że od przewoźnika publicznego można wymagać więcej.
- Jak nawali firma prywatna, to może powiedzieć: sorry, ale co nam zrobicie? - mówi Butra.
Artur Widłak z Twojego Ruchu jest zwolennikiem dopuszczenia pełnej wolnej konkurencji.
- Wydaje się, że wszyscy tutaj wiemy, co jest dla pasażera lepsze. Trzeba dać szansę pasażerowi, żeby mógł sam wybrać - przekonuje.
Tego samego zdania jest Arkadiusz Szymański z Prawa i Sprawiedliwości. - Czego marszałek się boi? - pyta retorycznie. - Nie wierzę, że wpuszczenie jeszcze jednego podmiotu sprawi, że pozostali przewoźnicy upadną.
Szymon Ogłaza z Platformy Obywatelskiej zwraca jednak uwagę na to, że przewoźnik publiczny ma jednak inne zadania niż prywatny, dla którego najważniejszy jest zysk.
- Publiczny przewoźnik ma pewną misję i dojeżdżają do takich miejscowości, do których innym przewoźnikom, prywatnym, jeździć się nie opłaca - tłumaczy.
Ryszard Galla z Mniejszości Niemieckiej podkreśla, że marszałek po prostu korzysta z uprawnień, jakie daje mu obowiązujące prawo. - Ustawodawca powiedział wyraźnie, że marszałek jest regulatorem tego rynku. I to nie na zasadzie, że dopuszcza lub nie dopuszcza, on także odpowiada za gwarancję tego transportu - mówi Galla.
Przypomnijmy, że wszystkie samorządy pracują teraz nad opracowaniem planu transportu zbiorowego na swoim terenie.
Posłuchaj Loży Radiowej
Posłuchaj naszych rozmówców:
Oprac: MŚ