Kędzierzyńskie Inparco zostaje zlikwidowane
Zatrudnienie sukcesywnie redukowano aż do teraz, gdy pozostało jedynie 20 osób, które zajmują się dozorem mienia, a właściwie tym, co zostało z kilkunastu hal, z których wyroby wędrowały niegdyś na stoły angielskiej królowej. Na wznowienie produkcji świec nie ma już szans.
- Przy dobrych układach potrzebowalibyśmy roku, do półtora, by dojść do w miarę stabilnej sytuacji, gdzie można mówić, że da się nad nią zapanować - mówi prezes spółki Edward Urbanowicz. - Obecnie nasza sytuacja finansowa jest naprawdę zła, ze względu na pewne zaszłości:
Prezes nie chce zdradzić, ile obecnie wynosi zadłużenie spółki, jednak jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, może sięgać nawet kilkunastu milionów zł.
- Z rynku wyparły nas chińskie wyroby - zaznacza Ludomira Sala, przewodnicząca radny nadzorczej firmy. - Co jest teraz na półkach? Podgrzewacze i wkłady do zniczy, nie ma już produkcji artystycznej, która przynosiła nam pieniądze:
W firmie znaczącą część zatrudnienia stanowiły osoby niepełnosprawne, którym ciężko będzie odnaleźć się na obecnym rynku pracy.
Tematem zajęliśmy się również w magazynie "Dzień w Opolu, dzień w regionie", posłuchaj:
Adam Lecibil (oprac. MLS)