Debiut trenera Dymka na remis
Piłkarze MKS-u Kluczbork bezbramkowo zremisowali przed własną publicznością z Miedzią Legnica.
Przyjezdni zdecydowanie dominowali nad biało - niebieskimi, ale to gospodarzom udało się przeprowadzić najgroźniejszą akcję całego spotkania. W 31 minucie w polu karnym znalazł się prawy obrońca MKS-u Adam Orłowicz, który stanął oko w oko z Pawłem Kapsą. Jednak jego strzał minimalnie minął prawy słupek golkipera z Legnicy. Chwilę wcześniej jednak to gospodarze mogli przegrywać, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę niemal z linii bramkowej wybijał Sebastian Deja.
W 40. minucie piłka w końcu wpadła do bramki Miedzi. Jednak sędzia gola nie uznał, bowiem w momencie podania od Macieja Kowalczyka, Łukasz Uszalewski znajdował się na minimalnym spalonym. Minutę później gola zdobyła Miedź, ale i tym razem sędzia dopatrzył się spalonego. Tym razem, po bezpośrednim uderzeniu Janiego Petteri Forsella, sędzia uznał, że jeden z graczy przyjezdnych, absorbował Pogorzelca.
W drugiej połowie dominacja piłkarzy Ryszarda Tarasiewicza była jeszcze bardziej widoczna. MKS przez długie minuty nie potrafił się utrzymywać przy piłce. W 65. minucie Miedź mogła objąć prowadzenie, ale w zamieszaniu na linii pola bramkowego Oskara Pogorzelca najlepiej spisał się golkiper biało - niebieskich, który złapał piłkę. Miedź nie ustępowała i raz po raz atakowała bramkę gospodarzy. W 72. minucie Forsell minimalnie przestrzelił z rzutu wolnego, a sześć minut później Tadas Labukas przestrzelił ponad bramka.
Po tym remisie MKS wciąż zajmuje siedemnaste miejsce w tabeli z dorobkiem 26 punktów. Za tydzień podopiecznych trenera Mirosława Dymka czeka również trudne spotkanie - w Bełchatowie zmierzą się z tamtejszym GKS-em.
W 40. minucie piłka w końcu wpadła do bramki Miedzi. Jednak sędzia gola nie uznał, bowiem w momencie podania od Macieja Kowalczyka, Łukasz Uszalewski znajdował się na minimalnym spalonym. Minutę później gola zdobyła Miedź, ale i tym razem sędzia dopatrzył się spalonego. Tym razem, po bezpośrednim uderzeniu Janiego Petteri Forsella, sędzia uznał, że jeden z graczy przyjezdnych, absorbował Pogorzelca.
W drugiej połowie dominacja piłkarzy Ryszarda Tarasiewicza była jeszcze bardziej widoczna. MKS przez długie minuty nie potrafił się utrzymywać przy piłce. W 65. minucie Miedź mogła objąć prowadzenie, ale w zamieszaniu na linii pola bramkowego Oskara Pogorzelca najlepiej spisał się golkiper biało - niebieskich, który złapał piłkę. Miedź nie ustępowała i raz po raz atakowała bramkę gospodarzy. W 72. minucie Forsell minimalnie przestrzelił z rzutu wolnego, a sześć minut później Tadas Labukas przestrzelił ponad bramka.
Po tym remisie MKS wciąż zajmuje siedemnaste miejsce w tabeli z dorobkiem 26 punktów. Za tydzień podopiecznych trenera Mirosława Dymka czeka również trudne spotkanie - w Bełchatowie zmierzą się z tamtejszym GKS-em.