Orlik Opole przegrywa ważny mecz z bytomską Polonią
Hokeiści Orlika Opole przegrali przed własną publicznością z Polonią Bytom 1:2.
Opolanie zdecydowanie lepiej rozpoczęli spotkanie i już w czwartej minucie gry objęli prowadzenie. Na ławkę kar powędrował Martin Przygodzki z Polonii, co wykorzystał Siarhiej Kołasau, który, uderzeniem w górny róg bramki, pokonał Landsmana. Orlik próbował pójść za ciosem, jednak jego ataki były nieskuteczne i prowadzenia nie udało się podwyższyć. Natomiast z drugiej strony bytomianie przeprowadzali bardzo szybkie kontry. W 15 minucie podanie Marcina Frączka wykorzystał Błażej Salamon, wyrównując wynik spotkania. Niespełna trzy minuty później było już 2:1 dla Polonii. Tym razem na listę strzelców wpisał się Przygodzki.
W drugiej tercji opolanie szybko przeszli do ataku. Polonia znów starała się grać z kontrataku, ale doskonale w bramce spisywał się Slubowski. Opolanie, mimo przewagi, nie potrafili zmienić wyniku pojedynku, choć ich strzały wielokrotnie obijały słupki i poprzeczkę bramki bytomian. Do siatki trafił Klecha, strącając krążek po uderzeniu jednego z zawodników gospodarzy, ale sędziowie nie uznali trafienia ze względu na zbyt wysokie uniesienie kija.
Trzecia odsłona gry nie różniła się niczym od pozostałych. Podopieczni trenera Jacka Szopińskiego zamknęli bytomian we własnej strefie obronnej, ale znów zabrakło szczęścia i krążek najczęściej lądował w rękawicach Landsmana. Ponownie Orlik trafił do siatki, tym razem za sprawą Michaela Cichego oraz bramkarza gości, ale po wideoweryfikacji sędziowie znów nie uznali trafienia opolan. Do końca meczu nie udało się zmienić wyniku i Orlik musiał uznać wyższość rywali.
W drugiej tercji opolanie szybko przeszli do ataku. Polonia znów starała się grać z kontrataku, ale doskonale w bramce spisywał się Slubowski. Opolanie, mimo przewagi, nie potrafili zmienić wyniku pojedynku, choć ich strzały wielokrotnie obijały słupki i poprzeczkę bramki bytomian. Do siatki trafił Klecha, strącając krążek po uderzeniu jednego z zawodników gospodarzy, ale sędziowie nie uznali trafienia ze względu na zbyt wysokie uniesienie kija.
Trzecia odsłona gry nie różniła się niczym od pozostałych. Podopieczni trenera Jacka Szopińskiego zamknęli bytomian we własnej strefie obronnej, ale znów zabrakło szczęścia i krążek najczęściej lądował w rękawicach Landsmana. Ponownie Orlik trafił do siatki, tym razem za sprawą Michaela Cichego oraz bramkarza gości, ale po wideoweryfikacji sędziowie znów nie uznali trafienia opolan. Do końca meczu nie udało się zmienić wyniku i Orlik musiał uznać wyższość rywali.