Śląskie święta przed laty - bez pracy i z kolędami granymi na grzebieniu lub organkach
Skromne i rodzinne – tak przed laty wyglądały święta typowej, śląskiej rodziny. Niekoniecznie było 12 potraw, ale bożonarodzeniowe specjały jadło się przez trzy dni. Ten czas był przeznaczony na odpoczynek po intensywnych przygotowaniach. A dawniej, dla ludzi pracujących na własnych gospodarstwach, wolne, to był prawdziwy luksus.
- Najwięcej pracy było przed świętami – mówi Edyta Koj z Żędowic. – Wszystko trzeba było ponanosić, poszykować, bo kaj by to było, żeby ktoś bez święta do szopy wlozł i tam łopatą po węglu jeździł, albo co. To wtedy nie mogła ani łopata szczyrknąć, żeby tam jakie larmo było. Wszystko trzeba było zaopatrzyć na te dwa, trzy dni, czy do chlewa, czy w szopie, czy przynieść tego drzewa albo węgla. Na wieczór taki zwyczaj u nas był, że nim żeśmy szli spać, mój ołpa był muzykant i co chwycił to ręki, to na tym grał. Grał albo na grzebieniu, albo na organkach. Grał kolędy, on grał a my śpiewali.
Tradycja wspólnego kolędowania nadal żywa jest w wielu rodzinach, choć pewnie ze świecą szukać można takiej, w której znajdzie się muzykant grający na grzebieniu.
Tradycja wspólnego kolędowania nadal żywa jest w wielu rodzinach, choć pewnie ze świecą szukać można takiej, w której znajdzie się muzykant grający na grzebieniu.