Zgłosili uwagi do systemu powiadamiania ratunkowego
Nieuzasadnione wyjazdy karetek, brak orientacji w terenie, zła łączność – to tylko niektóre zarzuty ze strony nyskich lekarzy i ratowników pod adresem dyspozytorni w Opolu. Również pacjenci skarżą się, że nie mogą dodzwonić się na pogotowie. W tej chwili osoby dzwoniące po pomoc medyczną łączą się tylko z Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Opolu. Wcześniej podobne centra działały w poszczególnych powiatach.
Czego oczekiwali po tym spotkaniu przedstawiciele oddziałów ratunkowych? – Przede wszystkim chcemy zwiększenia liczby linii obsługiwanych przez dyspozytorów, którzy przyjmują wezwania. Na to najczęściej skarżą się pacjenci. Na połączenie z pogotowiem czeka się kilka, kilkanaście minut – powiedział nam Ryszard Wileński, ordynator oddziału ratunkowego w Strzelcach Opolskich. – Chcemy porozmawiać, żeby usprawnić system – stwierdził Mariusz Baran, kierownik ratownictwa w Brzegu.
Przedstawiciele szpitala w Nysie chcą, żeby, jak dawniej, dyspozytornia pogotowia znajdowała się na miejscu. – Pierwsze słyszę, że taki postulat ze strony Nysy jest. Przed chwilą był tu pan starosta z ordynatorem oddziału ratunkowego i takie słowa nie padły – poinformował po spotkaniu Ireneusz Sołek, dyrektor Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego.
– Od systemu powiadamiania ratunkowego wprowadzonego w grudniu odejścia nie będzie, musimy razem ze światem iść do przodu – zastrzega Sołek. – Każdy nowy system niesie ze sobą pewne trudności. I dziś rozmawialiśmy o tych problemach, zastanawialiśmy się, co trzeba zrobić. To nie jest tak, że system wchodzi w życie i jak za użyciem czarodziejskiej różdżki nagle działa, on wymaga czasu – podkreśla dyrektor centrum ratownictwa.
– To spotkanie ma pomóc w wyeliminowaniu niedoskonałości systemu. Zebraliśmy wszystkie informacje na ten temat, część na bieżąco była eliminowana, co do części znaleźliśmy rozwiązania, które zostaną wdrożone, co do części musimy zastanowić się jeszcze nad rozwiązaniem – dodaje Szymon Ogłaza, dyrektor biura wojewody.
Spotkanie u dyrektora Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego Ireneusza Sołka zostało zamknięte dla dziennikarzy:
Naszemu reporterowi, na szczęście, nic poważnego się nie stało – skończyło się na odrapaniach i przytrzaśniętej do krwi ręce.
Jak mówi nyski starosta Adam Fujarczuk, również miał kłopoty z wejściem do siedziby OCRM. – Jak wchodziłem, też mnie pytali kim jestem, drzwi były zamknięte na klucz. Nie chcę się na ten temat wypowiadać – skomentował Fujarczuk.
– Nie uzyskałem konkretnej odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Nadal na przykład nie wiemy, czy skróci się czas oczekiwania na karetkę (doktor Kazimierz Błoński powiedział mi, że czas oczekiwania wydłużył się z 4 do 7 minut), dlaczego po kilka przyjeżdża do jednego zgłoszenia i czy przestanie szwankować łączność – podkreśla starosta. – Przedstawiliśmy całą listę zarzutów i uchybień, jeśli chodzi o funkcjonowanie opolskiej dyspozytorni, ale na tym się skończyło. Zostały popełnione błędy i trzeba powiedzieć jasno: system ma wiele wad, nie funkcjonuje dobrze – powiedział Radiu Opole Fujarczuk:
Tematem zajęliśmy się w magazynie „Dzień w Opolu, dzień w regionie”, posłuchaj:
Piotr Wrona (oprac. WK)