Operacje oszczędzające to wciąż mało popularna alternatywa zabiegów amputacji piersi. Z takiej formy leczenia korzysta w naszym kraju zaledwie 20 procent pacjentek, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych aż 80 procent. – Kobiety u których wykryto nowotwór piersi nie muszą być okaleczane. Operacje oszczędzające dają takie same efekty leczenia jak amputacja, a pozwalają kobiecie zachować znaczną część piersi – mówi dr Wojciech Redelbach, dyrektor Opolskiego Centrum Onkologicznego.
– Oczywiście, nie każda kobieta może być leczona tą metodą. Wyznacznikiem jest w tym przypadku wielkość guza. Leczeniu oszczędzającemu poddaje się guzy mniejsze niż 3 cm. Metoda ta polega na szerokim, miejscowym wycięciu zmiany nowotworowej, a następnie wykonuje się biopsję węzła wartownika, czyli wybiera się określony węzeł chłonny z pachy i sprawdza, czy występują w nim komórki nowotworowe. Jeśli ich nie ma, nie usuwa się węzłów chłonnych. Okaleczenie jest w ten sposób ograniczone, bowiem pierś zostaje – tłumaczy dr Wojciech Redelbach.
Zabiegi oszczędzające wymagają jednak znacznie dłuższego leczenia pooperacyjnego, bowiem oprócz zabiegów chemioterapii, niezbędna jest również radioterapia. Na taką formę leczenia decyduje się więc niewiele kobiet. Jednak w Opolskim Centrum Onkologii na 4-5 wykonywanych rocznie operacji piersi, prawie połowa pacjentek poddawana jest zabiegom oszczędzającym.
Posłuchaj informacji:
Marta Bobowska (oprac. Karolina Kopacz)
