Miała być zabawa, są poparzenia
- To było coś w rodzaju głowy Pinokio, podświetlana, różnokolorowa na gumce. Zaciekawiła mnie, kupiłem - 2 zł mnie to w sumie kosztowało. Później zwróciłem uwagę na to, że nie było żadnej informacji do czego zabawka służy - opowiada dziadek Mateusza, Ryszard Krzepis.
Dziecko podczas kąpieli wrzuciło zabawkę do wody, wówczas mama, Małgorzata Krzepis, zauważyła, że przedmiot jest nasączony nieprzyjemnie pachnącymi substancjami. - To był typowy olej samochodowy, taka ropa, benzyna. Jak go kąpaliśmy w sobotę wieczorem i w poniedziałek, to mimo że tej zabawki już nie było, to w łazience wszystkie gąbki tym śmierdziały - mówi Małgorzata Krzepis.
Po kąpieli dziecko zaczęło się skarżyć na swędzenie. - Pojechaliśmy z nim do szpitala. Dostał jakiś mocny alergen, sterydy. Lekarze do tej pory nie wiedzą co to jest - mówi Maria Poliwoda, babcia Mateusza. - Swędzi go, te plamy cały czas się pokazują, ale najgorzej było pierwszego dnia - dodaje ojciec Mateusza, Maciej Krzepis.
Dzisiaj nasz reporter był w miejscu, gdzie kupiono zabawkę. Przy produkcie nie ma opisu dotyczącego jej przeznaczenia. Po tej interwencji na miejsce przybyli pracownicy Inspekcji Handlowej, którzy stwierdzili, że zabawka nie powinna być sprzedawana. - Egzemplarz powinien mieć oznakowanie, powinien być znaczek CE i pewne oznakowania z przeznaczeniem grupy wiekowej, tutaj nie ma nic - mówi Anna Borecka z Inspekcji Handlowej.
Sprzedawca nie chciał z nami rozmawiać. Do tematu wrócimy w magazynie "Nasz dzień" w przyszłym tygodniu.
Posłuchaj informacji:
Piotr Wójtowicz (oprac. Wanda Kownacka)