W spółce komunalnej mogło dojść do wycieku danych. "Dokumenty są właściwie zabezpieczone"
Czy w namysłowskiej spółce komunalnej doszło do wycieku danych osobowych? Na taką możliwość zwraca uwagę grupa miejskich radnych, którzy wskazują, że część dokumentów przedsiębiorstwa mogła być nieprawidłowo zabezpieczona.
Możliwe nieprawidłowości miały zostać ujawnione w jednym z budynków komunalnych w miejscowości Objazda. Radny Przyjaznego Samorządu Marcin Biliński przekazał Radiu Opole, że natknął się na nie przypadkowo podczas prowadzonej przez niego interwencji.
- W kotłowni znaleźliśmy stertę dokumentów z danymi wrażliwymi, które są tam regularnie przywożone do palenia. Dostęp do tych dokumentów mogły mieć lub miały osoby nieupoważnione. Są to przede wszystkim dane osobowe, czyli imiona, nazwiska, adresy, numery PESEL, numery dowodów osobistych - powiedział.
Samorządowcy wezwali na miejsce patrol policji. Jak jednak informuje namysłowska komenda, na razie nie są prowadzone czynności związane z ewentualnym wyciekiem danych, ponieważ do dziś nie wpłynęło w tej sprawie oficjalne zawiadomienie.
Zakład Administracji Nieruchomościami, którego dokumenty miały znajdować się w kotłowni odpiera zarzuty radnych. Jego prezes Andrzej Treliński wskazuje, że pomieszczenie nie było dostępne dla osób postronnych.
- Jest to obiekt zamknięty na klucz, nie miał tam nikt dostępu do żadnych dokumentów, jest to zabezpieczone. W chwili, kiedy radni weszli do kotłowni, był tam nasz pracownik, bo inaczej na pewno nikt by się tam nie dostał. Zgodzę się z tym, że składujemy tam jakieś stare dokumenty, które już wyszły z obiegu, ale zawsze one są zabezpieczone - zapewnia.
Zdaniem prezesa, radni mieli natarczywie dobijać się do drzwi kotłowni, a także próbować wejść do niej przez okno.
- W kotłowni znaleźliśmy stertę dokumentów z danymi wrażliwymi, które są tam regularnie przywożone do palenia. Dostęp do tych dokumentów mogły mieć lub miały osoby nieupoważnione. Są to przede wszystkim dane osobowe, czyli imiona, nazwiska, adresy, numery PESEL, numery dowodów osobistych - powiedział.
Samorządowcy wezwali na miejsce patrol policji. Jak jednak informuje namysłowska komenda, na razie nie są prowadzone czynności związane z ewentualnym wyciekiem danych, ponieważ do dziś nie wpłynęło w tej sprawie oficjalne zawiadomienie.
Zakład Administracji Nieruchomościami, którego dokumenty miały znajdować się w kotłowni odpiera zarzuty radnych. Jego prezes Andrzej Treliński wskazuje, że pomieszczenie nie było dostępne dla osób postronnych.
- Jest to obiekt zamknięty na klucz, nie miał tam nikt dostępu do żadnych dokumentów, jest to zabezpieczone. W chwili, kiedy radni weszli do kotłowni, był tam nasz pracownik, bo inaczej na pewno nikt by się tam nie dostał. Zgodzę się z tym, że składujemy tam jakieś stare dokumenty, które już wyszły z obiegu, ale zawsze one są zabezpieczone - zapewnia.
Zdaniem prezesa, radni mieli natarczywie dobijać się do drzwi kotłowni, a także próbować wejść do niej przez okno.