Burmistrz doniósł na „Frotex”, teraz doniesiono na niego
– Burmistrz nie zabezpieczył należycie interesu gminy. Straty szacuje się na milion zł. Ktoś musi ponieść odpowiedzialność za to, że tych pieniędzy nie wyegzekwowano. Gdyby burmistrz jako jeden z wierzycieli zażądał upadłości firmy, to w pierwszej kolejności interes gminy byłby zabezpieczony. Natomiast w tym momencie burmistrz postawił się w roli petenta. Jest kilkunastu chętnych na pieniądze, które syndyk zdoła wyciągnąć z „Froteksu” – twierdzi Andrzej Mićka, przewodniczący SLD w powiecie prudnickim.
– W sprawie zaległości podatkowych „Froteksu” wielokrotnie spotykałem się z zarządem tej spółki. Do końca informacje zarządu były takie, że spółka ma problemy finansowe, wdraża programy naprawcze. Nie było mowy o tym, że zakłady są w tak trudnej sytuacji, że muszą ogłosić upadłość. Nie umarzałem podatku. Starałem się jego spłatę rozłożyć w czasie. Chciałem pomóc firmie przetrwać trudne czasy. Nie sądzę, żebym w tamtym czasie miał jakikolwiek obowiązek występowania o upadłość spółki – tłumaczy Franciszek Fejdych, burmistrz Prudnika.
Przypomnijmy, że w lutym burmistrz Prudnika złożył doniesienie o podejrzeniu przestępstwa we „Froteksie”. Firma ta wyzbywając się majątku na rzecz innych spółek miała działać na szkodę wierzyciela, którym jest gmina. Jej władze od ponad roku nie mogą wyegzekwować podatków od „Froteksu” oraz spółek, które przejęły część jego majątku. W tej sprawie prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa. Stwierdzono, że gmina mogła zabezpieczyć swoje należności na majątku „Froteksu”. Zażalenie na to złożył burmistrz. Sąd Rejonowy w Prudniku utrzymał postanowienie prokuratury.
Posłuchaj informacji:
Jan Poniatyszyn (oprac. Barbara Olińska)