Drogie karty, kłusowników nie brakuje. Czy będzie ich więcej?
Blisko 450 złotych musi już zapłacić wędkarz za kartę PZW. Grono miłośników legalnego wędkowania na wodach regionu maleje, a w ślad za tym istnieje ryzyko, że wzrośnie liczba kłusowników. Na dziś dane za trzeci kwartał tego roku mówią o mandatach dla kłusujących, których suma przekracza 14 tysięcy złotych.
Straż rybacka walcząca z kłusownikami skierowała 7 wniosków do prokuratury, a 2 sprawy bezpośrednio na wokandę. Jak przekazuje Mariusz Ziarkiewicz, z-ca komendanta Państwowej Straży Rybackiej w Opolu, zmienił się obraz kłusownika, to już nie złodziej zgarniający rybę do sieci.
- Pseudowędkarze, kłusownicy, którzy łowią ryby niewymiarowe, próbują wędkować na kilka wędek, łowią ponad limit. Oczywiście łowią też ryby bez uprawnień żadnych.
Wód w regionie na co dzień pilnuje 7 mundurowych Państwowej Straży Rybackiej. Wspomagają ją społeczni strażnicy, tych z uprawnieniami mamy 150, a kolejni właśnie się szkolą. Z racji zasobów naturalnych województwo opolskie nie jest wolne od zorganizowanej przestępczości.
- Jeżdżą od wody do wody. Jeśli wędkarze gdzieś na forach internetowych się chwalą dużą, złowioną rybą, to oni się organizują. Przyjeżdżają w wiadomym celu, przygotowani. Mają odpowiednie duże beczki wypełnione wodą - mówi Marcin Malec, komendant powiatowej Społecznej Straży Rybackiej w Strzelcach Opolskich.
Dodajmy, że na Opolszczyźnie wody pełne sandaczy, sumów i linów zajmują pond 15 tys. hektarów.
- Pseudowędkarze, kłusownicy, którzy łowią ryby niewymiarowe, próbują wędkować na kilka wędek, łowią ponad limit. Oczywiście łowią też ryby bez uprawnień żadnych.
Wód w regionie na co dzień pilnuje 7 mundurowych Państwowej Straży Rybackiej. Wspomagają ją społeczni strażnicy, tych z uprawnieniami mamy 150, a kolejni właśnie się szkolą. Z racji zasobów naturalnych województwo opolskie nie jest wolne od zorganizowanej przestępczości.
- Jeżdżą od wody do wody. Jeśli wędkarze gdzieś na forach internetowych się chwalą dużą, złowioną rybą, to oni się organizują. Przyjeżdżają w wiadomym celu, przygotowani. Mają odpowiednie duże beczki wypełnione wodą - mówi Marcin Malec, komendant powiatowej Społecznej Straży Rybackiej w Strzelcach Opolskich.
Dodajmy, że na Opolszczyźnie wody pełne sandaczy, sumów i linów zajmują pond 15 tys. hektarów.