Namysłowski szpital ma leczyć chorych na koronawirusa. "Będziemy musieli zamknąć inne oddziały"
Szpital w Namysłowie ma leczyć pacjentów chorych na COVID-19. To decyzja wojewody, którą potwierdzają władze lecznicy. Wskazują jednak, że w praktyce oznacza to wstrzymanie podstawowej działalności jednostki.
Miejsca dla pacjentów z koronawirusem mają zostać przygotowane do piątku (23.10). Prezes Namysłowskiego Centrum Zdrowia Krzysztof Kuchczyński zapowiada, że w tej sytuacji, szpital może stracić możliwość leczenia pacjentów z pozostałymi schorzeniami.
- Nie jesteśmy przygotowani na takie rozwiązanie. Dostaliśmy nakaz przygotowania 80 łózek, podczas gdy nasz szpital wszystkich łóżek ma 140, z tym, że 30 jest na ZOL-u, 14 w hospicjum, 10 łóżek jest dla dzieciaków - wskazuje.
Jeszcze większym problemem może okazać się brak kadry medycznej. Już dziś spora część lekarzy zapowiada rezygnację z pracy. W placówce może też zabraknąć pielęgniarek, wśród których nie brakuje osób posiadających prawa emerytalne. Ponadto szpital obawia się, czy będzie dysponował wystarczającą ilością leków i wyposażenia.
- My posiadamy 3 respiratory. Problemem są też pewne reduktory do butli tlenowych. My ich tu mamy 20. Poleciłem zakupić kolejne, odpowiedź jest taka, że najszybciej będą na koniec grudnia, bo cala Polska nagle je chce - dodaje prezes.
Na razie nie wiadomo też, czy szpital będzie próbował odwołać się od decyzji wojewody. Na jutro (20.10) planowane jest spotkanie z władzami gminy i powiatu, w czasie którego mają zapaść decyzje odnośnie dalszych kroków.
Dodajmy, że placówka od dziś (19.10) nie przyjmuje nowych pacjentów, by zwolnić miejsca dla chorych na COVID-19. Ci już hospitalizowani mają do piątku zostać wypisani bądź przeniesieni do innych placówek.
- Nie jesteśmy przygotowani na takie rozwiązanie. Dostaliśmy nakaz przygotowania 80 łózek, podczas gdy nasz szpital wszystkich łóżek ma 140, z tym, że 30 jest na ZOL-u, 14 w hospicjum, 10 łóżek jest dla dzieciaków - wskazuje.
Jeszcze większym problemem może okazać się brak kadry medycznej. Już dziś spora część lekarzy zapowiada rezygnację z pracy. W placówce może też zabraknąć pielęgniarek, wśród których nie brakuje osób posiadających prawa emerytalne. Ponadto szpital obawia się, czy będzie dysponował wystarczającą ilością leków i wyposażenia.
- My posiadamy 3 respiratory. Problemem są też pewne reduktory do butli tlenowych. My ich tu mamy 20. Poleciłem zakupić kolejne, odpowiedź jest taka, że najszybciej będą na koniec grudnia, bo cala Polska nagle je chce - dodaje prezes.
Na razie nie wiadomo też, czy szpital będzie próbował odwołać się od decyzji wojewody. Na jutro (20.10) planowane jest spotkanie z władzami gminy i powiatu, w czasie którego mają zapaść decyzje odnośnie dalszych kroków.
Dodajmy, że placówka od dziś (19.10) nie przyjmuje nowych pacjentów, by zwolnić miejsca dla chorych na COVID-19. Ci już hospitalizowani mają do piątku zostać wypisani bądź przeniesieni do innych placówek.