Nadal nie szanujemy wspólnego mienia. Z brzeskich parków znikają rośliny, a w Lubszy młodzież niszczy teren przy szkole. Problem nie omija też Nysy
Wandale wciąż sieją zniszczenie. Mimo apeli samorządów, które przypominają, że przestrzeń publiczna stanowi wspólne dobro, nadal nie brakuje osób, które swoją działalnością psują wizerunek wielu miejscowości.
- Wspomnę przykład burmistrza Wrębiaka, który, będąc na spacerze z wnuczką, zauważył mężczyznę, który w biały dzień usiłował wykopać jeden z krzewów w Parku Wolności. Nawet, jeżeli udałoby się złapać taką osobę, to tu jest niska szkodliwość czynu. Policja też nie chce zajmować się takimi drobnymi sprawami - zauważa.
W ostatnich miesiącach na nasadzenie ponad 200 tysięcy roślin miasto wydało ponad 8 milionów złotych.
Wandale dają o sobie znać także w pobliskiej Lubszy. Wójt Bogusław Gąsiorowski wskazuje, że przez działalność kilku osób trzeba było zamknąć teren miejscowej szkoły.
- Mamy boisko poprzypalane papierosami, po jednym z ostatnich weekendów pan woźny nazbierał butelki po spożyciu 5 litrów wódki. Wcześniej mieliśmy wykopany parapet ceglany, połamane ławki, dochodziło też do biegania po blaszanym dachu hali sportowej - wylicza.
Z kolei w Nysie szkody pojawiają się głównie w weekendy. Komendant miejscowej straży miejskiej Grzegorz Smoleń przyznaje, że w mieście także dochodzi do niszczenia roślinności, jednak z innych przyczyn niż w Brzegu.
- Wracają młodzi ludzie, pod wpływem alkoholu, z imprez. No i idzie ktoś taki Aleją Lompy i kopie w kosz, bo nagle mu się tak chce. Miasto zagospodarowuje place, gdzie ludzie lubią sobie zdjęcia robić. Wchodzą do środka i czasem podepczą tę świeżą roślinność. Jeśli chodzi o wyrywanie, kradzieże, to skala tych zjawisk jest u nas raczej pomijalna - stwierdza.
Jak jednak dodaje komendant, mieszkańcy coraz częściej reagują na przypadki niszczenia mienia, co jego zdaniem świadczy o coraz większej dojrzałości obywatelskiej.