Na posesji w Gogolinie odkryto zaniedbane zwierzęta oraz ich szczątki. "Opieka została zaniechana kilka tygodni temu"
Działaczki Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt na posesji weterynarza z Gogolina odkryły szczątki czworonogów i zaniedbane kozy. Jak się okazało, zwierzęta były pozbawione dostępu do wody i pokarmu. Sprawą zajęła się już krapkowicka policja.
O tym, że zwierzęta są pozostawione na posesji, a właściciel wyjechał, społeczników poinformowała krewna mężczyzny.
- Jako weterynarz wiele razy oferował pomoc skrzywdzonym zwierzętom. Ostatni raz kontaktowaliśmy się rok temu, z czasem przestałyśmy wierzyć w jego dobre intencje - relacjonuje jedna z działaczek Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt. - Prawdopodobnie nie leczył ich w ogóle, te zwierzęta tam umierały. To, co zastaliśmy na miejscu, tego się nie da opisać. "Wymiękłam" w momencie, jak zobaczyłam utopionego w wannie psa teriera. Leżały szczątki kóz, pod płotem leżały kości świni. Miała związane tylne kopyta i była przywiązana do palika. Mnóstwo rozkładających się kości. Oprócz tego jeszcze natknęliśmy się na kości dużego psa, najprawdopodobniej był to pies z interwencji z Januszkowic albo ze Zdzieszowic. To jest niesamowite, że człowiek może zrobić coś takiego. Jeszcze lekarz weterynarii, który powinien pomagać zwierzętom.
- Na miejscu stwierdzono obecność 12 kóz i szczątki w stanie rozkładu. Opieka nad tymi zwierzętami została zaniechana kilka tygodni temu - mówi Bogusław Krasowski, powiatowy lekarz weterynarii w Krapkowicach. - Usunięto zagrożenie epidemiczne w postaci tej padliny, szczątki zostały usunięte. Z wykształcenie właściciel tego gospodarstwa jest lekarzem weterynarii na chwilę obecną pozbawionym prawa wykonywania zawodu. Jednak w momencie, kiedy prowadzimy dochodzenie w gospodarstwie, interesuje nas przede wszystkim to, że jest producentem rolnym, właścicielem zwierząt, który ma obowiązek się nimi opiekować.
W interwencji uczestniczyli również funkcjonariusze policji i straży miejskiej w Krapkowicach.
- Weterynarz faktycznie stwierdził, że część z tych zwierząt jest zaniedbana i mogło dojść do znęcania się nad nimi. Potwierdził również, że na posesji znajduje się truchło świni i szkielet psa. W tej chwili prowadzimy czynności sprawdzające w kierunku art. 35 ustawy o ochronie zwierząt. Za to przestępstwo grozi kara do 3 lat więzienia - mówi st. sierż. Ewelina Karpińska z Komendy Powiatowej Policji w Krapkowicach.
Jak nieoficjalnie udało nam się ustalić, Witold S. miał wyjechać za granicę, a policja próbuje teraz ustalić miejsce przebywania mężczyzny.
- Jako weterynarz wiele razy oferował pomoc skrzywdzonym zwierzętom. Ostatni raz kontaktowaliśmy się rok temu, z czasem przestałyśmy wierzyć w jego dobre intencje - relacjonuje jedna z działaczek Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt. - Prawdopodobnie nie leczył ich w ogóle, te zwierzęta tam umierały. To, co zastaliśmy na miejscu, tego się nie da opisać. "Wymiękłam" w momencie, jak zobaczyłam utopionego w wannie psa teriera. Leżały szczątki kóz, pod płotem leżały kości świni. Miała związane tylne kopyta i była przywiązana do palika. Mnóstwo rozkładających się kości. Oprócz tego jeszcze natknęliśmy się na kości dużego psa, najprawdopodobniej był to pies z interwencji z Januszkowic albo ze Zdzieszowic. To jest niesamowite, że człowiek może zrobić coś takiego. Jeszcze lekarz weterynarii, który powinien pomagać zwierzętom.
- Na miejscu stwierdzono obecność 12 kóz i szczątki w stanie rozkładu. Opieka nad tymi zwierzętami została zaniechana kilka tygodni temu - mówi Bogusław Krasowski, powiatowy lekarz weterynarii w Krapkowicach. - Usunięto zagrożenie epidemiczne w postaci tej padliny, szczątki zostały usunięte. Z wykształcenie właściciel tego gospodarstwa jest lekarzem weterynarii na chwilę obecną pozbawionym prawa wykonywania zawodu. Jednak w momencie, kiedy prowadzimy dochodzenie w gospodarstwie, interesuje nas przede wszystkim to, że jest producentem rolnym, właścicielem zwierząt, który ma obowiązek się nimi opiekować.
W interwencji uczestniczyli również funkcjonariusze policji i straży miejskiej w Krapkowicach.
- Weterynarz faktycznie stwierdził, że część z tych zwierząt jest zaniedbana i mogło dojść do znęcania się nad nimi. Potwierdził również, że na posesji znajduje się truchło świni i szkielet psa. W tej chwili prowadzimy czynności sprawdzające w kierunku art. 35 ustawy o ochronie zwierząt. Za to przestępstwo grozi kara do 3 lat więzienia - mówi st. sierż. Ewelina Karpińska z Komendy Powiatowej Policji w Krapkowicach.
Jak nieoficjalnie udało nam się ustalić, Witold S. miał wyjechać za granicę, a policja próbuje teraz ustalić miejsce przebywania mężczyzny.