Alkohol, sprzeczka i ciężkie pobicie. Dawid Z. stanął przed Sądem Okręgowym w Opolu
Przed Sądem Okręgowym w Opolu ruszył proces Dawida Z. oskarżonego o pobicie i doprowadzenie do kalectwa Grzegorza J. 13 grudnia 2019 roku w Prudniku podczas zakrapianej imprezy w mieszkaniu kolegi doszło do sprzeczki między mężczyznami.
- Działając umyślnie z zamiarem ewentualnym, uderzając pięściami po głowie oraz kopiąc po głowie i ciele od pasa w górę, spowodował u Grzegorza J. ciężkie uszkodzenie ciała w postaci złamania ściany dolnej i tylnej oczodołu lewego, stłuczenia gałki ocznej lewej z trwałym jej uszkodzeniem i utratą widzenia lewego oka, stłuczenia powłok twarzy i otarć naskórka obu rąk, które to obrażenia skutkowały u pokrzywdzonego innym ciężkim kalectwem w postaci ślepoty jednoocznej oka lewego tj. o czyn z art. 156.1.2 kodeksu karnego - odczytał akt oskarżenia prokurator Andrzej Gaszyński.
Z wyjaśnień złożonych przez oskarżonego wynika, że Grzegorz J. przestraszony sprzeczką miał wyciągnąć nóż. Dawid Z. zeznał, że nie wiedział co robić, dlatego uderzył mężczyznę.
- Nie pamiętam o co się sprzeczaliśmy. Doszło do szarpaniny, widziałem, że Grzegorz miał przeciętą rękę, później ten nóż odrzuciłem. Ja go cztery-pięć razy uderzyłem z pięści w twarz, on już usiadł przy łóżku na ziemi. Ja go jeszcze dwa razy kopnąłem w nogi, bo chciałem przejść do korytarza. Jak już widziałem, że mu się krew z nosa "puściła" to zostawiłem go w spokoju. Grzegorz nie stracił przytomności - przytoczyła słowa Dawida Z. sędzia Małgorzata Marciniak.
Oskarżony częściowo przyznał się do zarzucanego mu czynu.
Z wyjaśnień złożonych przez oskarżonego wynika, że Grzegorz J. przestraszony sprzeczką miał wyciągnąć nóż. Dawid Z. zeznał, że nie wiedział co robić, dlatego uderzył mężczyznę.
- Nie pamiętam o co się sprzeczaliśmy. Doszło do szarpaniny, widziałem, że Grzegorz miał przeciętą rękę, później ten nóż odrzuciłem. Ja go cztery-pięć razy uderzyłem z pięści w twarz, on już usiadł przy łóżku na ziemi. Ja go jeszcze dwa razy kopnąłem w nogi, bo chciałem przejść do korytarza. Jak już widziałem, że mu się krew z nosa "puściła" to zostawiłem go w spokoju. Grzegorz nie stracił przytomności - przytoczyła słowa Dawida Z. sędzia Małgorzata Marciniak.
Oskarżony częściowo przyznał się do zarzucanego mu czynu.